Jej najnowsza powieść, „Honor", to grecka tragedia osadzona w multikulturowym, pozbawionym trwałej tożsamości świecie.
Wschód kontra Zachód, czy raczej Wschód i Zachód?
Shafak, urodzona we Francji, ale wychowana na obywatelkę świata, wyrosła na drugą – obok Orhana Pamuka – literacką potęgę Turcji. To pewien paradoks w kraju, który w kwestii płci pięknej wciąż miota się pomiędzy liberalnymi reformami Atatürka a tradycyjnym muzułmańskim postrzeganiem roli kobiety. Doprowadziło to zresztą między innymi do debaty nad całkowitym zakazem cesarskiego cięcia i aborcji, nawet w przypadku gwałtu lub zagrożenia życia matki. Turcja, a zwłaszcza położony nad Bosforem Istambuł, jak żadne inne bliskowschodnie państwo łączy w sobie Wschód z Zachodem. Podobnie jest z Shafak, wychowaną pomiędzy dwoma niezwykle silnymi archetypami kobiecości: wyzwolonej, realizującej się zawodowo matki a konserwatywnej, hołdującej tradycji babki. Autorka „Pchlego pałacu" dzieli czas pomiędzy Londyn a Istambuł. Pisze zarówno po turecku, jak i po angielsku. Z jednej strony fascynuje ją feminizm, z drugiej zaś sufizm. I ciągle balansuje na granicy pomiędzy tymi dwoma światami, co być może wychodzi jej tak dobrze, gdyż...nie wierzy w istnienie tej granicy. „Wschód i Zachód to nie woda i olej. Te dwa pojęcia mieszają się ze sobą, zwłaszcza w takim mieście jak Istambuł" – mówi Shafak.