Była to 52. Warsaw Blues Night z okazji 10-lecia koncertów organizowanych w Hybrydach przez Polskie Stowarzyszenie Bluesowe. To jedyna, cykliczna impreza klubowa w Polsce promująca ten gatunek muzyczny. I to skutecznie, bo widzów jest coraz więcej. W poniedziałkowy wieczór trudno było się dostać w pobliże sceny, a klub Hybrydy trząsł się w posadach od gitarowych riffów, harmonijki i okrzyków frontmana.
Wystąpił zespół muzyków, z których każdy jest liderem własnych formacji. Połączyli siły by dać ekscytujący show, którego ideą było skontrastowanie brzmienia dwóch gitarzystów reprezentujących dwa różne style amerykańskiego bluesa: kalifornijskiego i teksańskiego. Ten pierwszy reprezentował gitarzysta Little Charlie Baty, a drugi mistrz teksańskiej gitary bluesowej Anson Funderburgh.
Little Charlie Baty wydawał się być tego wieczoru w lepszej formie i to on grał większość solówek wychodząc w stronę publiczności, która wręcz mogła dotknąć gryfu jego instrumentu. Ale ostre riffy Ansona Funderburgha mogły się podobać miłośnikom rocka. Wirtuoz harmonijki ustnej, wokalista Mark Hummel podgrzewał atmosferę solówkami zmieniając instrumenty zależnie od tonacji utworu. Potwierdził, że pięć nominacji do Blues Music Awards było zasłużonych.
Muzycy Golden State – Lone Star Revue wykonali kilkanaście bluesowych standardów, w tym „Shake For Me", „Blues For Knocking", „I Got to Go" i „Lovely Dovely". Złożyli też hołd wielkiemu śpiewakowi bluesowemu i wirtuozowi harmonijki ustnej Jimmy'emu Reedowi. Atmosfera świetnej zabawy osiągnęła kulminację po niemal dwugodzinnym występie amerykańskich sław.