Mieczysław Weinberg większość życia spędził w Związku Radzieckim, ale zawsze podkreślał, że urodził się i wykształcił w Warszawie. Gdy wybuchła II wojna światowa, uciekł na wschód i nie dane mu było wrócić. Nie miał też szans, by w czasach komunizmu jego muzykę poznał świat.

Uznanie przyszło po śmierci, Weinberg zmarł w 1996 roku. Wielkim admiratorem jego twórczości stał się m.in. słynny brytyjski reżyser David Pountney. W 2010 r. na festiwalu w Bregencji pokazał nigdy wcześniej niewystawianą operę „Pasażerka" Weinberga według powieści Zofii Posmysz o życiu w obozie w Auschwitz. Swój spektakl przeniósł później do warszawskiej Opery Narodowej i do Londynu.

Z Bregencji, Nancy i Leeds trafia teraz do Teatru Wielkiego w Poznaniu inna inscenizacja Davida Pountneya. To „Portret", szósta i przed- ostatnia opera Weinberga, powstała w 1980 r.

Ta fantastyczno-satyryczna historia o przymierającym głodem malarzu, za ostatnie pieniądze kupującym czarodziejski portret, z którego nieoczekiwanie lecą pieniądze, powstała na kanwie opowiadania Gogola. W ironicznej muzyce pobrzmiewają echa przyjaciela Weinberga – Dymitra Szostakowicza.

Kierownictwo muzyczne poznańskiego „Portretu" sprawuje Tadeusz Kozłowski, w roli głównej wystąpi Jacek Laszczkowski. Premiera w piątek.