Na razie kłopot sprawiło mi wyrażenie syna mojego kolegi, gdy podczas sylwestra widziałem, jak pochylony nad nowym tabletem powiedział: „Macie tu niezłe cenzo!".

My, ludzie urodzeni w czasach PRL, wychowani na podziemnych wydaniach „1984" Orwella, zaraz musimy dodać do nowoczesności swoje martyrologiczne trzy grosze, co w tym przypadku oznaczać może oczywiście tylko jedno, czyli skojarzenie z cenzurą.

„Tak, ale nie do końca" – powiedział syn kolegi, gdy zapytałem go, o co chodzi. Potem bawił się ze mną w ciuciubabkę, mówiąc na przemian a to „ciepło", a to „zimno". Byłem, rzecz jasna, skazany na porażkę, jedyną szansę zgadnięcia, o co naprawdę chodzi, stanowiło dotarcie do tabletu i zobaczenie, co wyświetlało się na jego ekranie.

Ujrzałem coś, co można nazwać fotoszopką. Mój syn przechadzał się po sali Zachęty z Kanye Westem, którego twarz dolepiona była do mojej sylwetki. Zobaczyłem też inne zdjęcia – na przykład mojego kolegę z twarzą Roberta Planta z Led Zeppelin.

Okazało się, że cenzo to rodzaj popularnej obecnie komputerowej zabawy, która umożliwia fotomontaż tak, by pokazać publicznie znaną osobę w zaskakującym dla siebie kontekście.