To były dobre lata. „Seks w wielkim mieście" przyniósł mi popularność i ważne nagrody. Ale też stał się odskocznią do rozmów z kobietami. I zapewnił mi stabilizację finansową. Teraz już do końca życia mogę grać w teatrze. Nie muszę przyjmować propozycji, które mi się nie podobają.
Przyjęła pani rolę Samanthy w czasach, gdy utożsamianie się z taką wyzwoloną bohaterką było dość ryzykowne. Potem zmieniła się mentalność kobiet, stosunek do seksu. Poczuła pani tę różnicę?
Tak. Myślę, że i Samantha w jakiś sposób przyczyniła się do zmiany mentalności kobiet. Zwłaszcza tych starszych. Takie postacie były już w greckich dramatach. Ale współczesność, choć przyniosła kobietom wyzwolenie, nie dała im aż takiej wolności, jaką cieszy się Samantha. A telewizja ma ogromną siłę. Teraz sama jestem producentem serialu „Sensitive Skin". I gram tam również główną rolę: kobietę w średnim wieku szukającą swojej drogi do względnej niezależności. Żonę i matkę, która zaczyna zadawać sobie pytania: Kim jestem? Co mam zrobić z resztą życia? Dzisiaj kobiety doceniają taką postawę. Wierzą, że mają prawo zacząć myśleć o sobie. Mówić „ja". Jeśli kobieta jest szczęśliwa, znacznie lepiej odgrywa wszystkie inne role, jakie narzuca jej świat. Myślę, że takie bohaterki w jakiś sposób wpływają na społeczną mentalność. I do tego nie trzeba zmieniać świata. Wystarczy powiedzieć: Masz prawo być sobą.
Pani generacja walczyła o swoją wolność. Nie sądzi pani, że dzisiaj ta wolność coraz częściej zamienia się w samotność?
Technologia dramatycznie wpływa na nasze życie. Potrafi łączyć ludzi, ale również ich dzielić. Uwielbiam Facebooka, Twittera, to fantastyczne narzędzia do wypowiadania swoich sądów i opinii, do opisywania, dokąd zmierzamy. Ale poznaję młode kobiety, które wpadły w pułapkę tych mediów. I powoli zaczynają rozumieć, że wirtualne życie oznacza alienację. Szukają więc coraz więcej przyjaciółekw realnym życiu. Podoba mi się to, jak również fakt, że przestają udawać siłaczki. Nasza generacja była zajęta walką o wolność i przejmowaniem męskich ról. Ja sama jako bizneswoman muszę być czasami twarda. Ale zrozumiałam, że nie można stale się pilnować, że czasem można sobie pozwolić na słabości.