Przez ponad dwie dekady ten sześciotygodniowy maraton mozartowski był imprezą unikalną na skalę światową. Tylko w Warszawie można było poznać wszystkie utwory sceniczne Mozarta, zatem impreza Warszawskiej Opery Kameralnej miała licznych fanów w różnych krajach.
Ile lat można jednak oglądać te same stylowe przedstawienia? Wszystko wokół zmienia się szybko, gust publiczności również. I co jest lepsze – tradycja czy nadążanie za modą? Te pytania muszą towarzyszyć tegorocznej edycji. Zainaugurowała ją premiera „Uprowadzenia z seraju", bo nowa dyrekcja Warszawskiej Opery Kameralnej rok temu rozpoczęła wymianę starych inscenizacji na nowe.
Zamiast XVII-wiecznych kostiumów oglądamy współczesne stroje. A komediowe „Uprowadzenie z seraju" – opowieść o Hiszpanie Belmonte, który odnalazł ukochaną Konstancję w niewoli w Turcji u paszy Selima – reżyserka Ewelina Pietrowiak potraktowała jako rzecz o zderzeniu dwóch kultur. Temat obyczajowych relacji europejsko-arabskich, o politycznych nie wspominając, jest dziś aktualny, ale w tym spektaklu nie ma wnikliwszych analiz współczesności. Powstał wdzięczny, ale dość sielski obrazek,. We współczesnych inscenizacjach zagranicznych „Uprowadzenie z seraju" jest zaś pokazywane jako erotyczna psychodrama, gdyż wszystkie postaci tej operowej komedii uwikłane są w skomplikowane relacje uczuciowe. Bywają inscenizacje pełne seksu lub realizowane po lekturze dzieł mistrza psychoanalizy Zygmunta Freuda.
Nowy spektakl prezentuje się więc niemal równie nobliwie jak ten sprzed ponad 20 lat. Oba łączy też szacunek dla muzyki, która ma być najważniejsza. Z tej szansy w premierze „Uprowadzenia z seraju" skorzystali panowie. Tomasz Krzysica (Belmonte) i Mateusz Zajdel (służący Pedrillo) śpiewali stylowo, z lekkością i wdziękiem, starał im się dorównać Damian Konieczek (0smin), ciekawą postać aktorską stworzył Paweł Tucholski (pasza Selim). Sylwia Krzysiek (Konstancja) i Aleksandra Resztik (Blonde) na ich tle wypadły raczej jak krzykliwe sekutnice.
„Uprowadzenie z seraju" w tej wersji inscenizacyjnej jest atrakcją raczej dla stałych bywalców Warszawskiej Opery Kameralnej, a nie dla gości ze świata. Nowa dyrekcja rezygnuje zresztą z takich ambicji, w tegorocznym programie znalazło się jedynie dziesięć mozartowskich tytułów. Zamiast tego festiwal stara się dotrzeć do warszawiaków – spektaklami dla dzieci, muzycznymi działaniami na ulicach miasta, plenerowymi widowiskami w Wilanowie. Elitarna impreza staje się zabawą i happeningiem? Trzeba poczekać, by ocenić, która koncepcja jest bardziej atrakcyjna.