„W 1994 roku Polska po raz pierwszy wzięła udział w Konkursie Piosenki Eurowizji i zdobyła od razu drugie miejsce – to dotychczasowy rekord wśród debiutantów", przypomina niemiecki portal „BZ" pisząc o historii uczestnictwa Polaków w tym konkursie i spektakularnym sukcesie Edyty Górniak. „Jednak do tej pory w festiwalu jeszcze nigdy nie było wykonawcy na wózku inwalidzkim. Sparaliżowana wskutek wypadku Monika Kuczyńska piosenką „In The Name Of Love" zabiega o więcej tolerancji dla niepełnosprawności i harmonijne współistnienie.
Na wózku na Eurowizję: „Nie chodzi tylko o zwycięstwo"
„Trzydziestopięcioletnia Kuszyńska nie chce być marionetką, chociaż piosenkarka zdaje sobie sprawę, że jej odmienność przysporzy jej dodatkowego zainteresowania", ocenia dziennik „Weser Kurier". „Od czasu koszmarnego wypadku, pochodząca z Łodzi wokalistka, przykuta jest do wózka inwalidzkiego. Również w półfinale Eurowizji wystąpiła na wózku, i weszła do finału. Dziś wystąpi przed stumilionową publicznością przed telewizorami".
Kuczyńska: „Nie oczekuję litości"
„Wokalistka podkreśla, że nie oczekuje w Wiedniu litości podczas prezentowania swojej ballady «In The Name Of Love». „To nie wózek inwalidzki mnie wykreował – cytuje dziennik wypowiedź Polki – Ciągle jestem dziewczyną, która chce żyć pełnią życia i realizować swoje marzenia".
„A jednak udział w Eurowizji, ocenia dziennik, jest jednym z najważniejszych wydarzeń jej drugiego życia, drugą szansą piosenkarki, która od 14 lat jest obecna w branży muzycznej, a popularność zdobyła będąc wokalistką grupy Varius Manx. Kuszyńska cieszyła się podziwem, uznaniem, była obsypywana ofertami sesji zdjęciowych dla męskich magazynów".
„Nie muszę wykonywać skomplikowanych układów tanecznych"
„Wypadek w 2009 roku, w drodze powrotnej z koncertu, kompletnie zmienił życie młodej kobiety – ciężki uraz kręgosłupa, brak czucia w nogach, lata rehabilitacji, poszukiwania alternatywnych metod powrotu do zdrowia, operacje po to, aby wstać z wózka. Wszystko na nic. Krok po kroku oswajała swoją niepełnosprawność. Stare mieszkanie na drugim piętrze zamieniła na inne, lepiej przystosowane do potrzeb osoby niepełnosprawnej", przypomina dziennik traumatyczny czas po wypadku i trudny powrót Moniki na scenę : „Miałam obawy, czy publiczność w ogóle ma jeszcze ochotę mnie oglądać na scenie, jeżeli nie mam na sobie szpilek i nie pląsam w mini" przyznaje wokalistka. Dziś żartuje sobie z tego w kontekście występu w Wiedniu: „Mam szczęście w nieszczęściu, nie muszę wykonywać skomplikowanych kroków tanecznych".