— W kinie aktorskim Brad Pitt zawsze będzie Bradem Pittem, niezależnie kogo gra — mówi Kaufman. — A my chcieliśmy, żeby widz patrzył na zwykłego faceta, maksymalnie się do niego zbliżył.
Na pierwszy rzut oka „Anomalisa" - napisana przez Charliego Kaufmana i zrealizowana przez niego razem z Duke'iem Johnsonem w systemie slow-motion - wydaje się przy energetycznym filmie Skolimowskiego obrazem przygotowanym przez stulatka. Ale to tylko pierwsze wrażenie. Kaufman genialnie opowiedział o znanym autorze książek od obsługi klientów, spokojnym mężu i ojcu, który w czasie wyjazdu na wykład dla sprzedawców wdaje się w jednonocny romans ze skromną, bardzo prostą uczestniczką spotkania. Jest w tym filmie wszystko – opowieść o związkach, o niespełnieniach i tęsknocie za uczuciem, o próbie oszukania własnego losu, o różnicach kulturowych, które nie pozwalają budować długotrwałych relacji między ludźmi. Ale też o hipokryzji dzisiejszych czasów, o depresji, która dotyka ludzi, o nieumiejętności wyzwolenia się z przyjętych szablonów.
„Anomalisa" to pierwszy film Kaufmana, jak on sam mówi - „od siedmiu lat trzydziestu pięciu dni i sześciu godzin".
— Starałem się pracować — przyznaje ten oryginalny scenarzysta i reżyser. — Napisałem trzy scenariusze i trzy piloty seriali, jeden pilot został nawet zrealizowany, ale nikt go nie chciał.
Pokazana w Wenecji animacja została przygotowana na podstawie sztuki, którą Charlie Kaufman napisał dziesięć lat temu. Jej ekranizacja stała się możliwa dzięki akcji crow-fundingowej, podczas której zabrano 400 tysięcy dolarów. Zdjęcia trwały dwa lata, każdego dnia powstawały 2 sekundy filmu.