Kiedy pada nazwa – Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina – z reguły dodaje się, że to największy, prawie najstarszy, bo liczący niemal 90 lat, a na pewno jedyny na świecie konkurs poświęcony wyłącznie jednemu kompozytorowi. To oczywiście prawda, ale czy ma taką rangę jak dawniej?
Po spojrzeniu na listę zwycięzców z ostatnich dekad trudno dać na to pytanie odpowiedź twierdzącą. Ostatni autentycznie wielkiej klasy artysta objawił się na Konkursie Chopinowskim 40 lat temu, był to Krystian Zimerman. Wśród późniejszych triumfatorów są pianiści uznawani obecnie za wybitnych, choćby Dang Thai Son, ale nie ma takich, którzy tworzą historię światowej pianistyki, jak właśnie Krystian Zimerman czy zwycięzcy z lat 60. – Martha Argerich i Maurizio Pollini.
Szukanie gwiazd
Dziś zresztą muzycznych gwiazd raczej nie szuka się na konkursach. Karierę robi się bardziej dzięki zainteresowaniu mediów, koncernów fonograficznych, a coraz częściej też po wrzuceniu swych nagrań do sieci. Najbardziej rozchwytywani artyści nowej generacji, jak Francuzka Helene Grimaud, Chińczyk Lang Lang czy ostatnie odkrycie – 17-letni, niezwykle ponoć uzdolniony, inny chiński pianista, Niu Niu, nie potrzebowali konkursowego zwycięstwa. Wystarczył talent, ale jednak przede wszystkim dobra promocja plus odrobina szczęścia.
Kontrakt w ciemno
Takie są reguły współczesnego rynku muzycznego, ale też Konkurs Chopinowski nadal zajmuje na nim pozycję wyjątkową. Świadczy o tym choćby bezprecedensowa decyzja, którą kilka miesięcy temu podjął koncern Deutsche Grammophon, w ciemno podpisując z organizatorami umowę o wydaniu jeszcze w tym roku solowej płyty zwycięzcy edycji 2015.
Fachowcy z tej najstarszej i najważniejszej firmy fonograficznej świata uznali, że warto zainwestować w nieznanego z nazwiska pianistę, bo za kilka miesięcy może go podkupić konkurencja. W poprzedniej dekadzie na przykład Yundi Li (zwycięzca z 2000 roku) przeszedł nagle z Deutsche Grammophon do EMI.