„Bilety w cenie płyty. Ale i tak warto!” – skonstatował jeden z internautów na stronie hip-hop.pl. Rap to dla Ostrowskiego wszystko, towarzyszy mu od 12. roku życia. Przez ten czas nauczył się doskonale, jak po wejściu na scenę zmienić słuchaczy w wyznawców. Czasem mamy wrażenie, że to nie twórca, ale raczej hipnotyzer.
Biografia jednak nie kłamie, mamy do czynienia z muzykiem, i to gruntownie wykształconym. Najbardziej imponuje jego wszechstronny warsztat producencki (acz O.S.T.R. karierę zrobił raczej dzięki charyzmatycznym wersom). Na debiutanckim, wydanym w 2001 roku, krążku „Masz To Jak w Banku” – zdumiał słuchaczy płynnością wokalu i wyrazistością sądów, piętnując show-biznes i politykę. Wyszło na tyle dobrze, że na późniejszym o rok CD pt. „Tabasko” łodzianin pojawił się już w towarzystwie czołówki sceny – Vienia, Pezeta i Tedego. Grupa fanów zaś systematycznie się powiększała. Cztery ostatnie wydawnictwa nieprzypadkowo okryły się złotem.
Piątkowy koncert rozegrać można na wiele sposobów. O.S.T.R. mógłby wykorzystać obecność pochodzącego z Detroit wokalisty Cadillaca Dale’a i instrumentalistów z ŁDZ Orkiestry, by dać oryginalny, utrzymany w atmosferze jamu show. Ot, na wzór filadelfijczyków z The Roots. Z kolei właśnie wydany koncept album, przedstawiający losy fikcyjnego rzezimieszka Nikodema „Tylko Dla Dorosłych”, daje możliwość stworzenia z elementami dramy czy scenografią.
Co zrobi Adam Ostrowski? To wie tylko on sam. Jest nieprzewidywalny i przekorny – wystarczy wspomnieć, jak zagrał głodnej teledyskowych hitów publice poznańskiej... na skrzypcach. Wiele wskazuje na to, że warszawiaków czeka po prostu długi (mówi się o trzech godzinach) kawałek klasycznego hip-hopu, przekrój przez dyskografię przecinany angażującymi słuchaczy pogadankami. Tylko tyle czy aż tyle?
[i]