"Czułem się nieco klaustrofobicznie, ale to wspaniałe przeżycie jeździć takim olbrzymem" - dzieli się swoimi wrażeniami na internetowym forum jeden z uczestników przejażdżki czołgiem organizowanej na terenie hrabstwa Hampshire, Essex albo Northamptomshire. Prawie czterogodzinny rajd pod okiem instruktora, najczęściej byłego weterana wojny o Falklandy, który w trakcie zaserwuje garść barwnych wojennych opowieści - to prawdziwa gratka dla miłośników militariów. Za 175 funtów można się przejechać 55-tonowymi kolosami, jak czołg Mine Battle Tank o mocy 700 koni mechanicznych, hałbicą (armata na gąsienicach) Abbot SPG lub bojowym wozem piechoty (transporterem opancerzonym) na specjalnie przygotowanych terenach. Koszt: niecałe 200 funtów. Chętni przechodzą najpierw przyspieszony kurs jazdy, poczym ruszają w trasę.
Do czołgu można zabrać żonę i dziecko, ale obecność psa już jest niewskazana. Maksymalny wzrost uczestnika nie powinien przekraczać 170 cm, inaczej, jak zastrzegają organizatorzy, może on mieć problemy ze zmieszczeniem się w pojeździe.
Nieco bliżej Polski, w Brandenburgii, miłośnicy sprzętu wojskowego z całego świata uczestniczą w kursie prowadzenia pojazdów Wśród miłośników militariów w Europie coraz większą popularnością cieszą się przejażdżki pojazdami opancerzonymi. Także w Polsce opancerzonych. Niektórzy przyjeżdżają tu całymi rodzinami, głównie bankierzy o średniej wieku 40 lat. Do kierowania rosyjskim czołgiem T-55 służą dwa olbrzymie drążki, hałas w środku jest olbrzymi. Właściciele szkoły, bracia Heyse, pierwszy pojazd znaleźli na złomowisku w czeskiej Pradze. Wtedy wpadli na pomysł swego przedsięwzięcia. Dzisiaj po specjalnie przygotowanym terenie można jeździć siedmioma czołgami i pięcioma transporterami. Chętnych nie brakuje.
Również w Polsce po zaliczeniu krótkiego kursu nauki jazdy istnieje możliwość rajdu czołgiem T-34 lub T-55 po poligonie. Dosiąść też można do amfibii gąsienicowej lub niemieckiego transportera opancerzonego. Impreza pod nazwą Military Extreme przyciąga pracowników firm komputerowych, medycznych. -Do dyspozycji naszych klientów mamy obecnie siedem czołgów, kupionych prywatnie -mówi Stanisław Kęszycki, właściciel istniejącej od 2000 r. Panzer-Farm pod Nasielskiem, miłośnik i kolekcjoner militariów. Panzer Farm to 25 hektarów lasów i bezdroży, gdzie jeszcze niedawno stacjonowała jednostka artylerii rakietowej. Są tu hangary, w których magazynowano i uzbrajano rakiety, bunkry, schrony przeciwlotnicze, stanowiska przeciwlotnicze oraz strzelnice. -Cena i miejsce zabawy do uzgodnienia - podsumowuje Kęszycki.