Obróbka cieplna zupy szpinakowej

Z moją zdecydowanie lepszą połową poszłam do restauracji, żeby przywitać nowo rozpoczęty rok dobrą kolacją.

Publikacja: 12.01.2008 01:13

Tessa Capponi-Borawska

Tessa Capponi-Borawska

Foto: Fotorzepa, Michał Warda Mic Michał Warda

Red

Wybraliśmy całkiem niedawno otwartą restaurację przy głównym warszawskim szlaku‚ o której słyszeliśmy i czytaliśmy same pochwały. Miejsce jest na pewno designersko ciekawe‚ chociaż trochę puste i zbyt chłodne‚ ale nie szkodzi. Znaleźliśmy się tam po to, żeby uszczęśliwić głównie kubki smakowe. Estetyka miejsca ma dla mnie w takim wypadku drugorzędne znaczenie.

Karta wyglądała interesująco. Zbudowana w stylu bardzo teraz modnym – „autorsko-śródziemnomorskim, czyli mieszanka wszystkiego„, czyli wolne skojarzenia kucharza na bazie domniemanego obszaru kultury gastronomicznej.

Wybrałam krem szpinakowy z grasicą cielęcą i kałamarnicą oraz polędwicę wołową z dodatkiem foie gras.

Powiem od razu‚ żeby nie budować niepotrzebnego napięcia‚ że kubki smakowe nie zostały pocieszone. Jedzenie‚ które dostałam, cechował przede wszystkim kompletny brak jakiegokolwiek smaku. Zupa miała bardzo intensywny‚ ładny zielony kolor‚ ale smak szpinaku‚ delikatno-maślanej grasicy oraz mięsa kałamarnicy zlewał się w jednym niewiadomym nic. Może to było zbyt wyrafinowane na moje podniebienie.

Drugie danie okazało się bardzo dowolną wariacją na temat słynnego Tournedos a la Rossini, czyli smażonego słusznego kawałka polędwicy z tak samo słusznym kawałkiem gęsiej wątróbki na wierzchu. Dostałam parę cienkich plasterków usmażonego mięsa ze znikomą ilością foie gras. Wszystko też bez smaku.

Owo doświadczenie skłoniło mnie do pewnej refleksji na temat‚ właśnie‚ smaku. To, co ja przeżyłam, jest doznaniem czysto subiektywnym, ulotnym i właściwie nie do przekazania innym. Dlatego nie jest moim celem wydawanie jednoznacznych sądów o danym lokalu‚ tylko refleksja, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Chcę jasno powiedzieć‚ że potrawy były złe nie dlatego‚ że użyto do ich przygotowania zepsutych produktów albo że ich konsystencja była niedobra w wyniku nieodpowiedniej obróbki cieplnej.

Nie‚ po prostu końcowy wynik był nijaki i nie respektowano tego, co jest‚ dla mnie‚ jedną z wielkich prawd współczesnej kuchni (myślę tutaj o podstawach Nouvelle Cuisine‚ którymi bądź co bądź kierują się kuchnie naszych czasów). A mianowicie‚ że naturalny smak każdego składnika powinien być zachowany‚ odrębny‚ wyrazisty, a jednocześnie skomponowany z innymi tak samo wyrazistymi składnikami.

Przytaczając słowa Nicolasa de Bonnefons‚ XVII- wiecznego francuskiego agronoma: „zupa z kapusty ma mieć smak kapusty‚ z porów – pora‚ z rzepy – rzepy”. Nie trzeba powoływać się chyba na takie autorytety‚ żeby stwierdzić rzecz‚ wydawałoby się‚ banalnie prostą. A jednak.

Wybraliśmy całkiem niedawno otwartą restaurację przy głównym warszawskim szlaku‚ o której słyszeliśmy i czytaliśmy same pochwały. Miejsce jest na pewno designersko ciekawe‚ chociaż trochę puste i zbyt chłodne‚ ale nie szkodzi. Znaleźliśmy się tam po to, żeby uszczęśliwić głównie kubki smakowe. Estetyka miejsca ma dla mnie w takim wypadku drugorzędne znaczenie.

Karta wyglądała interesująco. Zbudowana w stylu bardzo teraz modnym – „autorsko-śródziemnomorskim, czyli mieszanka wszystkiego„, czyli wolne skojarzenia kucharza na bazie domniemanego obszaru kultury gastronomicznej.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla