Reklama
Rozwiń
Reklama

„Zbrodnia i kara” z dedykacją dla dyrektora

Warszawska Opera Kameralna przygotowuje prapremierę utworu Bernadetty Matuszczak według słynnej powieści rosyjskiego pisarza

Publikacja: 24.01.2008 01:36

– Kiedy Bernadetta Matuszczak przyniosła partyturę nowej opery, zresztą z dedykacją dla mnie, powiedziała, że napisała dzieło swojego życia. I rzeczywiście miała rację – opowiada dyrektor WOK Stefan Sutkowski.

W losach poprzednich scenicznych utworów kompozytorki odbijają się perturbacje, jakich doświadczają wszyscy współcześni polscy twórcy próbujący pisać dla teatru operowego. Nawet jeśli inscenizacje ich dzieł – tak jak w przypadku Bernadetty Matuszczak – zyskują uznanie.

Związki z Warszawską Operą Kameralną Bernadetta Matuszczak rozpoczęła od monodramu „Pamiętnik wariata” według Gogola w 1978 r. Przedstawienie było grane z powodzeniem w kraju i za granicą, ale musiało zakończyć żywot, gdy zrezygnował wykonawca głównej roli Jan Młodawski. Znalezienie następcy okazało się niemożliwe.

„Prometeusz” (1986) znacznie krócej utrzymał się w repertuarze, gdyż Warszawska Opera Kameralna nie była w stanie przechowywać dekoracji do tego przedstawienia.

– Nasze magazyny mieściły się w zabytkowych stajniach szwoleżerów na Powiślu – wyjaśnia Stefan Sutkowski. – Ówczesne władze stolicy postanowiły je wyburzyć i musieliśmy przenieść się do stodół w Łomiankach. Po pierwszej śnieżnej zimie scenografia „Prometeusza” nie nadawała się do użytku.

Reklama
Reklama

Opartą na powieści Henryka Sienkiewicza operę „Quo vadis” Bernadetta Matuszczak komponowała dla Teatru Wielkiego w Poznaniu, ale Ministerstwo Kultury wycofało się z finansowania projektu. Za utwór zapłaciła ostatecznie Warszawska Opera Kameralna i wystawiła w 1996 r.

Jaki los czeka „Zbrodnię i karę” po prapremierze 3 lutego i pięciu spektaklach zaplanowanych w tym samym miesiącu? – Jestem przekonany, że będzie długo grana – zapewnia Stefan Sutkowski. – A w niedalekiej przyszłości chcemy wystawić ponownie „Prometeusza” oraz przywrócić „Quo vadis”.

Bernadetta Matuszczak w pełni na to zasługuje. – W powojennych dziejach muzyki polskiej zajmuje miejsce wyjątkowe – ocenia inny kompozytor Edward Pałłasz. – Nigdy nie ulegała żadnym modnym tendencjom. Jej muzykę cechuje oszczędność, wręcz ascetyczność środków i jednocześnie ogromny szacunek dla słowa.

Kompozytorka, która zawsze korzysta ze znanych dzieł literackich, sama opracowuje libretta. Z powieści „Zbrodnia i kara” wykroiła dramat w dziewięciu scenach z prologiem i epilogiem i z udziałem siedmiu postaci. Chciała zachować to, co jej zdaniem najważniejsze: konflikt rozumu i wiary.

Przedstawienie reżyseruje Jitka Stokalska, a muzycznie przygotowuje dyrygent Kai Bumann. W roli Raskolnikowa wystąpi młody baryton Robert Szpręgiel, Porfirym będzie Krzysztof Kur.

– Kiedy Bernadetta Matuszczak przyniosła partyturę nowej opery, zresztą z dedykacją dla mnie, powiedziała, że napisała dzieło swojego życia. I rzeczywiście miała rację – opowiada dyrektor WOK Stefan Sutkowski.

W losach poprzednich scenicznych utworów kompozytorki odbijają się perturbacje, jakich doświadczają wszyscy współcześni polscy twórcy próbujący pisać dla teatru operowego. Nawet jeśli inscenizacje ich dzieł – tak jak w przypadku Bernadetty Matuszczak – zyskują uznanie.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Kultura
„Halloween Horror Nights”: noc, w którą horrory wychodzą poza ekran
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Kultura
Nie żyje Elżbieta Penderecka, wielka dama polskiej kultury
Patronat Rzeczpospolitej
Jubileuszowa gala wręczenia nagród Koryfeusz Muzyki Polskiej 2025
Kultura
Wizerunek to potęga: pantofelki kochanki Edwarda VIII na Zamku Królewskim
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Kultura
Czytanie ma tylko dobre strony
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama