„B. Boro. Borowczyk. Walerian Borowczyk (1923 – 2006)" – pełny tytuł prezentacji brzmi nieco cudacznie. Jej bohater zmarł w lutym dwa lata temu, w wieku 83 lat. O przyznanie mu miejsca na filmowym parnasie upomnieli się francuscy fani Boro (jak nazywano Polaka we Francji). Żeby portret był kompletny, przegląd filmów dopełnia wystawa najróżniejszych form jego artystycznej aktywności. Polską kuratorką jest Urszula Śniegowska z Kina.Lab.
Niewątpliwie mocną stroną wydarzenia jest filmowa część retrospektywy. Boro nakręcił około 50 animacji i 15 filmów aktorskich, pełnometrażowych. Mało które do nas docierały, a jeżeli, to na pokazach zamkniętych. Po „Opowieściach niemoralnych" (1974) okrzyknięto go mistrzem kina erotycznego. On sam nie był z tego tytułu zadowolony. Tłumaczył, że kręci filmy o mechanizmie snu. Nie pomogło. Pozycję erotomana ugruntowały nakręcone rok potem w Polsce „Dzieje grzechu". Gdy dekadę później wypominano mu współautorstwo „Emmanuelle V" (1986), wyjaśniał, że to moralnie nieszkodliwe, jarmarczne kino.
Moim zdaniem powodem, dla którego kinem Borowczyka interesował się Peter Greeneway, animacjami zaś – bracia Quay, jest prekursorski charakter jego filmów. Otóż ekranowe erotyki Boro wyprzedziły o kilkadziesiąt lat modny dziś styl kamp – są jawnie przesadne, wręcz kiczowate. Adresowane do znawców i wyrafinowanych estetów.
Natomiast ekspozycja plastycznej działalności Borowczyka rozczarowuje. To pozbawiony ładu i składu zbiór osobliwości. Znalazły się w nim mikroskopijnych rozmiarów gwasze (zadziwiająco nieprzystające klimatem do filmów, trochę kapistowskie, trochę ekspresyjne), rekwizyty do filmów (makabryczna, ale przyciągająca uwagę gablota z lalką i trąbką z „Renesansu") oraz zdjęcia, prywatne i z planów. Amatorska dokumentacja, ale z klimatem. Zainteresowały mnie tekturowe figurki do wycinania i składania z postacią pani Kabal, krwiożerczej heroiny jednego z pełnometrażowych filmów, w którym główną męską rolę gra wszechstronny Borowczyk.
Najciekawsze w tym silva rerum są drewniane rzeźby dźwiękowe. Mają wyraźnie dadaistyczny rodowód. Na przykład drzwi z serią kołatek, które samoistnie uruchamiają się po stuknięciu w pierwszą klapkę.