Madonna chce nieśmiertelności

Koncert w Rzymie. Tron w kształcie litery M obrócił się powoli, ukazując królową popu w rozkroku. Stadion Olimpijski przypominał ryczącą z zachwytu bestię. Wreszcie Madonna krzyknęła: – Ciao, Italia!

Aktualizacja: 10.09.2008 16:57 Publikacja: 08.09.2008 19:44

Madonna chce nieśmiertelności

Foto: AFP

Tak w sobotę rozpoczął się jeden z największych koncertów nowej trasy. Po dwóch godzinach zlana potem gwiazda nie wyglądała jak koronowana głowa, ale artystka, która ciężko zapracowała na owacje 60 tysięcy ludzi. Nad jej głową wyświetlał się napis: "Game over". Skończył się spektakl, ale nie panowanie Madonny w muzyce rozrywkowej. Daje najnowocześniejsze, najbardziej ekscytujące i perfekcyjnie dopracowane widowiska. I skutecznie tworzy wrażenie, że tak będzie zawsze.

Upływ czasu to jej największy wróg, a koncert przypominał walkę na śmierć i życie. 50-letnia piosenkarka chce być wieczna, zawczasu więc zmienia się w posąg. Gdy tańczy w szortach, widać przede wszystkim mięśnie, wyrzeźbione jak w marmurze.

To cielesność, młodość i pokonywanie słabości zaprzątają dziś głowę Madonny. Artystka rzadko przyjmowała erotyczne pozy, chromowana rura służyła jej do prezentowania nienaturalnie prężnych ud, a wymagająca choreografia udowadniała, że wokalistka, choć dwa razy starsza od towarzyszących jej tancerzy, zdumiewa energią.

Gdy na początku w "Beat Goes on" zapewniała, że mogłaby tańczyć bez końca, nie były to czcze przechwałki. Z każdą piosenką koncert stawał się lepszy. Tylko otwierająca "Candy Shop" wypadła blado. Na nowej płycie "Hard Candy" zabrakło odpowiedniej piosenki na powitanie. Ale już po kilku minutach Madonna zaskoczyła mocną gitarową aranżacją starej "Human Nature". Tekst utworu dowodzi jej niesłabnącego tupetu, a nowa oprawa muzyczna – umiejętności błyskotliwego interpretowania własnego dorobku.

Jeszcze lepiej udała się "Vogue". Teraz surowsza, oparta na cięższym rytmie, z nowoczesną choreografią dorównującą tej ze słynnego czarno-białego teledysku. Jedynym nudnym punktem wieczoru była rockowa wersja "Borderline". To też dowód jedynej słabości, z jaką gwiazda sobie nie radzi. Od lat uparcie chwyta za gitarę, choć potrafi skorzystać z trzech akordów.

Przecież to w tańcu prezentuje się fantastycznie. Gdy staje na czele grupy tancerzy i zlewa się z nimi w idealnie zsynchronizowanej choreografii, daje wyraz największej radości, jaką sprawia jej muzyka. Środkowa część koncertu, z hitami taki-mi jak "Music" i "Get into the Groove", była ukłonem w stronę kultury klubowej. Jednak najpiękniejszą i najbardziej zaskakującą twarz Madonna pokazała w balladach – mrocznej "Devil Wouldn't Recognize You", którą prezentowała obleczona w czarny płaszcz, stojąc na obracającym się fortepianie, oraz wzruszającej "You Must Love Me" z musicalu "Evita". By ją zaśpiewać, usiadła na skraju sceny otoczona przez cygańskich muzyków. Upozowani, przypominali namalowany w mocnych barwach religijny obraz, a ona sama – świętą.

Religia i skandal są dla Madonny nierozerwalne. Jak zwykle zaprosiła na rzymski występ papieża, który jak zwykle się nie pojawił. Mimo to artystka zadedykowała mu piosenkę. Powiedziała: – Wiem, że papież mnie kocha, bo jestem dzieckiem Boga. Po tych słowach zaczęła prowokującą "Like a Virgin". To jeden z rzadkich przebłysków dawnej, zadziornej Madonny. Teraz na pierwszym planie jest niezniszczalna, niedościgniona superkobieta. W ostatniej, tanecznej rundzie pojedynku z czasem hipnotyzowała nas, powtarzając refren "Give It 2 Me": "Nikt mnie nie zatrzyma".

Uporem i siłą, z jaką o tym zapewnia, Madonna przypomina bohaterkę swojej ulubionej książki "Przeminęło z wiatrem". Ale teraz bardziej przydałaby się jej lektura "Fausta". Spektakularne koncerty, zmienione ćwiczeniami i operacjami ciało zdradzają rozpaczliwe pragnienie, które bohater Goethego zamknął w dwóch słowach: "Chwilo, trwaj".

Tak w sobotę rozpoczął się jeden z największych koncertów nowej trasy. Po dwóch godzinach zlana potem gwiazda nie wyglądała jak koronowana głowa, ale artystka, która ciężko zapracowała na owacje 60 tysięcy ludzi. Nad jej głową wyświetlał się napis: "Game over". Skończył się spektakl, ale nie panowanie Madonny w muzyce rozrywkowej. Daje najnowocześniejsze, najbardziej ekscytujące i perfekcyjnie dopracowane widowiska. I skutecznie tworzy wrażenie, że tak będzie zawsze.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka