Matt Dusk: Z Internetu na światowe sceny

Bądź wielki albo wracaj do domu – to motto przyświeca karierze młodego kanadyjskiego wokalisty Matta Duska. Po raz pierwszy będziemy mogli usłyszeć go na żywo.

Publikacja: 23.10.2008 04:47

Matt Dusk, 28 listopada, godz. 20, Palladium

Matt Dusk, 28 listopada, godz. 20, Palladium

Foto: Rzeczpospolita, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Od siódmego roku życia śpiewał w szkolnym chórze, uczył się muzyki klasycznej i próbował sił w ariach operowych. Gdyby nie usłyszał nagrań Tony’ego Bennetta i Sarah Vaughan i nie zainteresował się jazzowym repertuarem, jego popularność zapewne ograniczyłaby się do klubów w Toronto i ślubnych ceremonii, do których najlepiej pasuje jego miły dla ucha głos i styl śpiewania zbliżony do Franka Sinatry. W wieku 17 lat postanowił wystartować w konkursie dla wschodzących gwiazd kanadyjskiej piosenki. I pokonał ponad 600 uczestników.

A jednak rodzice namówili go do zmiany zainteresowań. Zaczął studiować ekonomię na York University w Toronto i przez rok próbował zapomnieć o śpiewaniu. Nadaremnie. Zmienił kierunek studiów na muzyczne i wkrótce otrzymał stypendium ufundowane przez legendarnego kanadyjskiego pianistę Oscara Petersona. Uczył się teorii u Johna Gittinsa, śpiewu u Boba Fentona, uczestniczył w mistrzowskich warsztatach Petersona.

W 2002 r. ukończył studia z wyróżnieniem. Już wtedy miał na koncie zrealizowane własnym sumptem cztery płyty, które sprzedawał na swoich koncertach. Później wznowiono jedną z nich, „The Way It Is”. Nagrania publikował w Internecie. Można je było ściągnąć za darmo. Doszedł do wniosku, że to najlepsza forma promocji.

Szybko się przekonał, jaką potęgą jest Internet. Nie musiał nawet wysyłać nagrań demo do różnych wytworni. Z sieci wyłowiła go wytwórnia Decca należąca do koncernu Universal Music i w 2003 r. zaproponowała kontrakt. Spece od promocji dokładnie zaplanowali jego karierę. Wystąpił z serią koncertów w Golden Nugget Casino w Las Vegas.

Sieć telewizyjna FOX zaprosiła go do show „The Casino”. Debiutancki album „Two Shots” ukazał się w czerwcu 2004 r. Mistrzowskim posunięciem wytwórni było nagranie kompozycji Bono i The Edge’a z grupy U2 „Two Shots of Happy, One Shot of Sad” napisanej specjalnie dla Franka Sinatry. Wielki Sinatra nie zdążył jej zaśpiewać. Partie smyczków z udziałem muzyków Royal Philharmonic Orchestra zarejestrowano w studiach Abbey Road w Londynie

Rok później, przed świętami Bożego Narodzenia, ukazał się album z kolędami „Peace on Earth”, który ugruntował popularność wokalisty, ale nie dokonał żadnego przełomu. Wydarzeniem okazała się kolejna premiera: płyta „Back in Town”. Utwory na nią nagrał w słynnym Studio A wytwórni Capitol Records. Dla Matta było to magiczne miejsce, tu nagrywali jego idole: Sinatra, Ray Charles, Ella Fitzgerald i Bobby Darin. Za konsoletą stanął laureat nagród Grammy Al Schmitt, ten sam, który stworzył subtelne, orkiestrowe tło dla głosu Diany Krall.

– Chciałem, by ten album był najlepszy z dotąd nagranych przeze mnie, a lepszy od innych nagrań w tym stylu – zapewnia Matt Dusk, który wystąpił również w roli producenta. – Razem z Terrym Sawchukiem zajęliśmy się nim tak, jakby to miała być nasza ostatnia w życiu płyta. Zaprosiliśmy do współpracy najlepszych aranżerów: Patricka Williamsa i Sammy’ego Nestico.

Sukces nie był więc zaskoczeniem. Artysta nagradzany dotychczas za debiut wskoczył do innej kategorii – pop. A tu konkurencja jest ogromna. Co ciekawe, rekord ustanowił w Japonii. Stał się pierwszym jazzowym wokalistą, którego piosenka, tytułowa „Back in Town”, doszła do pierwszego miejsca listy przebojów.

Swingujący Matt Dusk dogonił w rankingu popularności swych rówieśników: Michaela Bublé i Jamiego Colluma.

Latem 2006 r. wystąpił na prestiżowym koncercie Midsummer Jazz Gala w Rotterdamie poprzedzającym North Sea Jazz Festival. Na scenie czuł się tak pewnie i swobodnie, jakby był gwiazdą na miarę Sinatry czy Bennetta. Gdy zdobędzie większe doświadczenie, może do nich dołączy.

Od siódmego roku życia śpiewał w szkolnym chórze, uczył się muzyki klasycznej i próbował sił w ariach operowych. Gdyby nie usłyszał nagrań Tony’ego Bennetta i Sarah Vaughan i nie zainteresował się jazzowym repertuarem, jego popularność zapewne ograniczyłaby się do klubów w Toronto i ślubnych ceremonii, do których najlepiej pasuje jego miły dla ucha głos i styl śpiewania zbliżony do Franka Sinatry. W wieku 17 lat postanowił wystartować w konkursie dla wschodzących gwiazd kanadyjskiej piosenki. I pokonał ponad 600 uczestników.

Pozostało 86% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla