Miłosny rock Kasi Kowalskiej

Po czterech latach przerwy wokalistka wraca dobrym albumem „Antepenultimate”. Tytuł, którego nikt nie powtórzy, znaczy „trzeci od końca”

Aktualizacja: 10.11.2008 00:21 Publikacja: 08.11.2008 00:16

Miłosny rock Kasi Kowalskiej

Foto: Rzeczpospolita

To już ósma płyta wokalistki, poczynając od rockowo-bluesowego debiutu „Gemini” z 1994 r. Potem były albumy musicalowe, z nutą soulu i elektroniką. Najnowszy jest klasycznie poprockowy, gitarowy – co mnie cieszy.

A najbardziej to, że Kowalska znowu nagrała ostrą rockową piosenkę – „Miłość, trzeźwość i pokora”. Znalazł się w niej fragment, który przypomina ciszę przed gitarową burzą w „Whole Lotta Love” Led Zeppelin. Główny motyw ma wręcz punkową ekspresję, jest w nim siła najdzikszych utworów Pearl Jam. Zawdzięczamy ją w dużej mierze Ryszardowi Sygitowiczowi, niezapomnianemu gitarzyście Perfectu. Kowalska śpiewa o swoimi rozdarciu. Wydaje się jej, że potrafi wypić za trzech i wziąć się za trzech (mężczyzn!), po czym nagle zdaje sobie sprawę, że po raz kolejny zgubił ją brak pokory.

Także w balladzie „Baby Blues” Kowalska zwierza się ze zmiennych nastrojów: poczucie siły przechodzi nagle w kobiecą słabość. Przyczyna jest zawsze ta sama – narastający strach przed samotnością we dwoje, brak wiary w pojednanie i nieuchronny koniec. I tym razem kłania się klasyka rocka – jeden z motywów utworu brzmi jak parowe organy z „Strawberry Fields for Ever” Beatlesów.

Gdyby kompozycje Kowalskiej podzielić na nagrane pod wpływem nowej miłości albo jej końca, to „A ty, czego chcesz”, która opisuje rozstanie nad ranem, zalicza się zdecydowanie do tej drugiej grupy. Słuchając piosenki, można odnieść wrażenie, że chociaż wokalistce samej jest źle, to bez smutku i rozpamiętywania miłosnych rozczarowań żyć nie potrafi. Zmienność i huśtawka nastrojów stanowi napęd do pisania i śpiewania. Najlepszym tego przykładem jest „Niewzruszony”. Ta piosenka powinna się stać hymnem współczesnych singli – ludzi starających się żyć w stałym związku, ale w końcu decydujących się na samotność, bo łatwiej im ją znosić niż napięcia towarzyszące życiu we dwoje.

Im bliżej końca płyty, tym większe może być zaskoczenie. Akustyczna ballada „Jak słońca promień” opowiada o próbie pojednania. A finał to już niemal reklama miłości do grobowej deski. Niełatwej, ale godnej zachodu, a nawet cierpienia.

To również przepiękna muzyka. Siedmiominutowa kompozycja „Pętla” rozpisana została na gitarę akustyczną i śpiew. Z początku myślałem, że piosenka będzie się rozwijać jak „Stairway to Heaven”.

I tym razem Kowalska chce zaskoczyć. Drugą część wypełniają cudowne, idyllicznie brzmiące dźwięki pozytywki. Robi się świątecznie, bożonarodzeniowo.

[ramka]Kasia Kowalska

Antepenultimate

Universal CD 2008[/ramka]

To już ósma płyta wokalistki, poczynając od rockowo-bluesowego debiutu „Gemini” z 1994 r. Potem były albumy musicalowe, z nutą soulu i elektroniką. Najnowszy jest klasycznie poprockowy, gitarowy – co mnie cieszy.

A najbardziej to, że Kowalska znowu nagrała ostrą rockową piosenkę – „Miłość, trzeźwość i pokora”. Znalazł się w niej fragment, który przypomina ciszę przed gitarową burzą w „Whole Lotta Love” Led Zeppelin. Główny motyw ma wręcz punkową ekspresję, jest w nim siła najdzikszych utworów Pearl Jam. Zawdzięczamy ją w dużej mierze Ryszardowi Sygitowiczowi, niezapomnianemu gitarzyście Perfectu. Kowalska śpiewa o swoimi rozdarciu. Wydaje się jej, że potrafi wypić za trzech i wziąć się za trzech (mężczyzn!), po czym nagle zdaje sobie sprawę, że po raz kolejny zgubił ją brak pokory.

Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne