John Legend śpiewa soul XXI wieku

Ma 30 lat, a na koncie już pięć statuetek Grammy. Poczuł się wystarczająco pewnie, by spróbować czegoś innego. Na „Evolver” z powodzeniem przenosi tradycje r&b w przyszłość

Publikacja: 13.11.2008 01:07

John Legend, Evolver, Sony BMG, 2008

John Legend, Evolver, Sony BMG, 2008

Foto: Rzeczpospolita

John Legend ma wyczucie czasu – wie, kiedy zdecydować się na zmianę. Wydał już dwa świetne albumy, którymi udowodnił, że jego muzyczne korzenie tkwią w szlachetnej glebie soulu, gospel i r&b. Zaprezentował się jako kompozytor erudyta, teraz zaś z pomocą hiphopowców robi skok w kierunku brzmień XXI wieku.

Na płycie „Evolver” królują brzmienia komputerowe, dynamiczny puls i młodzieńcza energia. „Green Light” pulsuje pożądaniem, jest zmysłowa, a jednocześnie idealna do tańca. Lekka melodia opiera się na klubowym rytmie, a łagodny śpiew Legenda przecina szybka seria rymów rapera Andre3000. Piosenka wciąga zaskakującą dramaturgią: są niespodziewane pauzy, zwolnione tempo, nagły powrót bitu.

Zaraz potem znakomita „It’s Over”, w której pobrzmiewa geniusz Steviego Wondera: zawieszona między tradycyjną balladą r&b a barwnym dyskotekowym elektro. Urozmaicają ją nietypowe zestawienia, np. syntezatorów i głębokiego soulowego wokalu.

Tu także pojawia się prestiżowy gość – Kanye West. Wtrąca kilka zdań, a robi to w niepowtarzalnym stylu, który pokazał niedawno w swym przeboju „Stronger”. Minimalistyczny bit w „Quickly” służy jako tło dla pnących się po pięciolinii głosów Legenda i Brandy. On wie, że umiera – prosi ją, by kochała go prędko, jakby kończył się świat. Zapisana w tekście historia i muzyczny kontrast wystarczyły, by stworzyć wzruszającą i świeżo brzmiącą balladę.

Tu słychać, jak muzyka Legenda się rozwija – na poprzednich krążkach śpiewał tradycyjne ballady przy fortepianie. Teraz nie ogląda się na mistrzów soulu i stawia na nowoczesne aranżacje.

Nowinek i atrakcji wystarczyło jedynie na połowę płyty, zmieściło się więc kilka nudnawych zapychaczy oraz zwyczajnie ładnych ballad, a także dwie piosenki reggae, o których szybko zapomnimy.

Lepiej od razu przeskoczyć do „Satisfaction”: Legend domaga się satysfakcji głośno, ale niespiesznie – jest w tym utworze rockowa moc wyrażona nowymi środkami: potężnym bębnom towarzyszą przesterowane klawisze zastępujące gitarowe riffy.

Muzyk zmienił coś jeszcze: po raz pierwszy zaśpiewał apel o lepsze jutro. „If You’re Out There” jest natchnioną kompozycją gospel w pop-rockowej aranżacji. Nie trzeba się bardzo wsłuchiwać, by odkryć, że Barack Obama ma w jej autorze zagorzałego wyznawcę.

[i]John Legend, Evolver, Sony BMG, 2008[/i]

John Legend ma wyczucie czasu – wie, kiedy zdecydować się na zmianę. Wydał już dwa świetne albumy, którymi udowodnił, że jego muzyczne korzenie tkwią w szlachetnej glebie soulu, gospel i r&b. Zaprezentował się jako kompozytor erudyta, teraz zaś z pomocą hiphopowców robi skok w kierunku brzmień XXI wieku.

Na płycie „Evolver” królują brzmienia komputerowe, dynamiczny puls i młodzieńcza energia. „Green Light” pulsuje pożądaniem, jest zmysłowa, a jednocześnie idealna do tańca. Lekka melodia opiera się na klubowym rytmie, a łagodny śpiew Legenda przecina szybka seria rymów rapera Andre3000. Piosenka wciąga zaskakującą dramaturgią: są niespodziewane pauzy, zwolnione tempo, nagły powrót bitu.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"