John Legend ma wyczucie czasu – wie, kiedy zdecydować się na zmianę. Wydał już dwa świetne albumy, którymi udowodnił, że jego muzyczne korzenie tkwią w szlachetnej glebie soulu, gospel i r&b. Zaprezentował się jako kompozytor erudyta, teraz zaś z pomocą hiphopowców robi skok w kierunku brzmień XXI wieku.
Na płycie „Evolver” królują brzmienia komputerowe, dynamiczny puls i młodzieńcza energia. „Green Light” pulsuje pożądaniem, jest zmysłowa, a jednocześnie idealna do tańca. Lekka melodia opiera się na klubowym rytmie, a łagodny śpiew Legenda przecina szybka seria rymów rapera Andre3000. Piosenka wciąga zaskakującą dramaturgią: są niespodziewane pauzy, zwolnione tempo, nagły powrót bitu.
Zaraz potem znakomita „It’s Over”, w której pobrzmiewa geniusz Steviego Wondera: zawieszona między tradycyjną balladą r&b a barwnym dyskotekowym elektro. Urozmaicają ją nietypowe zestawienia, np. syntezatorów i głębokiego soulowego wokalu.
Tu także pojawia się prestiżowy gość – Kanye West. Wtrąca kilka zdań, a robi to w niepowtarzalnym stylu, który pokazał niedawno w swym przeboju „Stronger”. Minimalistyczny bit w „Quickly” służy jako tło dla pnących się po pięciolinii głosów Legenda i Brandy. On wie, że umiera – prosi ją, by kochała go prędko, jakby kończył się świat. Zapisana w tekście historia i muzyczny kontrast wystarczyły, by stworzyć wzruszającą i świeżo brzmiącą balladę.
Tu słychać, jak muzyka Legenda się rozwija – na poprzednich krążkach śpiewał tradycyjne ballady przy fortepianie. Teraz nie ogląda się na mistrzów soulu i stawia na nowoczesne aranżacje.