Jennifer Hudson zrobiła w "Idolu" wrażenie, bo śpiewała jak Aretha Franklin z turbodoładowaniem, jednak odpadła w finale. Trzy lata później Hudson, córka kierowcy autobusów miejskich z Chicago, stała na scenie Kodak Theatre, piszcząc i płacząc ze szczęścia. W rękach trzymała statuetkę Oscara.
Grała w drugim planie, ale to ona, anie słynna Beyoncé, okazała się sensacją musicalu "Dreamgirls" inspirowanego karierą Diany Ross i The Supremes. Przed miesiącem od ebiutanckiej płycie "Jennifer Hudson" pisały z uznaniem najważniejsze amerykańskie tytuły. Teraz krążek ukazał się w Polsce.
W pierwszej chwili drażni nadmiarem sztucznych komputerowych dźwięków – w Europie renesans przeżywa akustyczne brzmienie. Ale Ameryka rządzi się własnymi modami i warto wziąć na nie poprawkę, by nie przegapić tego, co na płycie najcenniejsze. 27-letnia Hudson śpiewa jak zaprawiona dekadami doświadczeń diwa – nie boi się wyzwań, odważnie atakuje skomplikowane wokalizy. Wygrywa nie tylko dzięki sile głosu i technicznej sprawności, sprawia wrażenie piosenkarki prowadzonej przez niezwykłą intuicję – soul ma we krwi. Dlatego tak dobrze odnajduje się w różnych konwencjach: soczystych balladach, energicznych quasi-klubowych utworach oraz duetach – łagodnych, jak "What's Wrong" z T-Pain oraz tych przypominających drapieżną rywalizację, jak śpiewana z Fantasią "I'm His Only Woman".
Na ogół Hudson korzysta z mocy swego głosu rozważnie, ale w kilku momentach przebija się przez melodię jak taran, niepotrzebnie demonstrując siłę. Nadspodziewanie dobrze wypada natomiast w piosenkach takich jak "Pocketbook", gdzie frazuje w hiphopowym stylu, albo otwierającej "Spotlight", w której śpiewa lżej, jak na kompozycję pop przystało.
Na finał wychowana w kościele baptystycznym Hudson śpiewa hymn gospel "Jesus Promised Me a Home over There". Pokazuje więc, że odebrała tę samą muzyczną edukację, co mistrzynie soulu. Hudson wśród swych ideałów stawia Arethę Franklin i Whitney Houston, na razie tej pierwszej nie dorównuje finezją, tej drugiej – perfekcją śpiewu, ale zasługuje na kredyt zaufania. Na deser serwuje udaną próbkę disco "All Dressed in Love" i wreszcie filmowa "And I Am Telling You I'm Not Going", która dała jej światową sławę.