Elektryzująca siła miłości

Eksbitels firmuje nowy album Paula McCartneya "Electric Argument" jako The Fireman. Nie musi się jednak wstydzić, nagrał jedną z najlepszych płyt w swoim solowym dorobku

Publikacja: 24.11.2008 19:35

Paul McCartney odzyskał wolność, poznał nową kobietę i wydał świetną płytę

Paul McCartney odzyskał wolność, poznał nową kobietę i wydał świetną płytę

Foto: Isound Label

Tym razem pseudonim nie ma większego znaczenia. Wcześniej i owszem – The Fireman firmował projekty McCartneya przygotowane z Youthem z grupy Killing Joke, znanym z produkcji nagrań Depeche Mode. W czasach, kiedy królowała elektronika, McCartney miał ochotę odsapnąć od brzmień gitarowych, a i przypodobać się młodszym słuchaczom. Tak powstały m.in. albumy "Strawberries Oceans Ships Forest" (1993) i "Rushes (1998)".

Teraz jednak nawiązanie do dawnego szyldu jest bałamutne: płyta poza przestrzennym brzmieniem niewiele ma wspólnego z muzyką elektroniczną. Ale nie miejmy oto pretensji. McCartney chciał się wyżalić, wyładować stres wywołany rozwodem z drugą żoną Heather Mills, która, jak się okazało, była przed laty damą do towarzystwa arabskich szejków i modelką porno. Dziś już nikt nie dojdzie, jakie były, poza przeszłością Mills, przyczyny rozwodu, choć ona utrzymywała, że agresja McCartneya i jego uzależnienie od marihuany.

Sprawę zakończył sąd, orzekając wypłacenie dla rozwódki odszkodowania w wysokości 24 mln funtów, co dla najbogatszego na świecie artysty nie jest pewnie problemem. A radość z odzyskanej wolności widać wżyciu zawodowym i prywatnym. W mijającym roku dał koncerty w Izraelu, Kijowie i rodzinnym Liverpoolu, który był europejską stolicą kulturalną. Niedawno zapowiedział nagrania z Bobem Dylanem i oznajmił światu, że w archiwach bitelsów znajduje się nieznany 14-minutowy eksperymentalny utwór "Carnival of Light" z 1967 r. Jego wydanie na "Antologii" zablokowała Olivia Harrison, uważając, że jest zbyt awangardowy. Teraz powinien zostać opublikowany.

Najważniejsze było pojawienie się wżyciu sir Paula nowej kobiety – Nancy Shevell, z którą spotyka się od roku. Portale internetowe i bulwarówki obiegły już wykonane przez paparazzich zdjęcia całującej się pary, a jej znajomi potwierdzają, że kochankowie są niezwykle szczęśliwi i zgodni. Na pewno nie będą się kłócić o pieniądze. 47-letnia Nancy jest multimilionerką, członkiem zarządu spółki kierującej nowojorskim transportem publicznym i wiceprezydentem koncernu transportowego.

Tymczasem album "Electric Argument" stał się bezkompromisowym rozliczeniem nieudanego małżeństwa z Heather i przywitaniem Nancy. Podoba mi się ta płyta nagrana z marszu, spontanicznie. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich – "In the Backyard" i "Memory Almost Full" – nie nawiązuje tak otwarcie i programowo do dziedzictwa The Beatles, ale pokazuje solowe możliwości McCartneya.

Najbardziej dynamiczny jest rockowy blues "Nothing Too Much Just out of Sight", jeszcze cięższy niż legendarne "Helter Skelter" z "Białego albumu" i "Come Together" z "Abbey Road". Paul dudni na basie jak bateria dział i krzyczy wściekle o zawodzie, jaki sprawiła mu druga żona, ojej kłamstwach i pieniądzach, które zdobyła w niegodziwy sposób. "Two Magpies" to piękna ballada na gitarę akustyczną, ale równie zjadliwa co blues, poświęcona dwóm siostrom Heather. Nazywa je srokami, w domyśle – złodziejkami. Pierwsze dwie kompozycje płyty zamykają nieszczęśliwy rozdział życia eksbitelsa, a wraz z "Sing the Changes" i "Sun Is Shining" rozpoczyna się symfonia radości. Uspokojenie po kilkuletniej burzy słychać w kołysankowym "Travelling Light". Nowej partnerce dedykował "Lifelong Passion", kompozycję utrzymaną w klimacie hinduskiej muzycznej baśni. Znakomity jest rockowy "Highway", w którym McCartney gra jedną z najlepszych partii basu w swojej karierze. W "Light from Your Lighthouse" bawi się konwencją country.

Muzykę elektroniczną ograniczył do transowej kompozycji "Lovers in a Dream" i rytmicznego "Universal Here, Everlasting Now". To najsłabsze pozycje na płycie. Ale, jak wiadomo, piękno bez skazy nie jest prawdziwe.

Tym razem pseudonim nie ma większego znaczenia. Wcześniej i owszem – The Fireman firmował projekty McCartneya przygotowane z Youthem z grupy Killing Joke, znanym z produkcji nagrań Depeche Mode. W czasach, kiedy królowała elektronika, McCartney miał ochotę odsapnąć od brzmień gitarowych, a i przypodobać się młodszym słuchaczom. Tak powstały m.in. albumy "Strawberries Oceans Ships Forest" (1993) i "Rushes (1998)".

Teraz jednak nawiązanie do dawnego szyldu jest bałamutne: płyta poza przestrzennym brzmieniem niewiele ma wspólnego z muzyką elektroniczną. Ale nie miejmy oto pretensji. McCartney chciał się wyżalić, wyładować stres wywołany rozwodem z drugą żoną Heather Mills, która, jak się okazało, była przed laty damą do towarzystwa arabskich szejków i modelką porno. Dziś już nikt nie dojdzie, jakie były, poza przeszłością Mills, przyczyny rozwodu, choć ona utrzymywała, że agresja McCartneya i jego uzależnienie od marihuany.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"