Wiosenki z piosenki. Czym się charakteryzują? Skaldowie podsuwają kilka przykładów: „Drzewa strzelają pąkami i śpiewa skowronek nad nami” – to raz. „Cieplejszy wieje wiatr” – dwa. Podnosi z ziemi porzucone plastikowe worki i papiery, ale o tym lepiej nie śpiewajmy. Jest na usługach wiosny, więc „psoci sukienkom i każe się wstydzić panienkom” – przypomina Przybora. Wolno mu poza tym wykręcać parasole, które też kwitną, podobnie jak „wszystko wkoło, i ja, i ty”. Potwierdzają to inni. „Na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj” – śpiewała Iga Cembrzyńska o kochasiu, który wiosną postanowił uciec w siną dal (znalazł się, bez obaw, i ma nawet ślub stwierdzony rejentalnie).

Matuzalemom przyświecała poezja, młodych cieszy co innego. Gracjan na YouTube aż podskakuje: „Bo wiosna nas rozbiera całkiem na golasa hopsasa”. Fisz dodaje szczegóły: „Widziałem cię z innym chłopcem, co włosy miał jak dziewczyna, mówiłaś mi, że się brzydzisz, on bluzkę ci rozpinał”. Skaner rozwija temat: „Nananana, zakochanym świeci słońce, wiersze same piszą się”. Uczucie jednak to sprawa niełatwa – soliście grupy Zabili Mi Żółwia jakiś tajemniczy „on” nie pozwala zostać z „nią”, więc cierpi przez 3 minuty i 50 sekund (miejmy nadzieję, że żółw nie cierpiał).

Jeremiemu Przyborze wiosna marzyła się już w „Zimowym duecie”, jak to każdemu starszemu panu: „Bo gdy usta łączymy z ustami, znów zanoszą się śpiewem słowiki, grają świerszcze i pasikoniki, brzęczą pszczoły i szemrzą strumyki, i muzyki znów pełen jest park”. Nie da się wykluczyć, że akurat po tym samym parku przechadzał się malkontent Jan Tadeusz Stanisławski, narzekając: „Jakże bardzo denerwuje nas debilowata wiosennie słowicza decybelowatość”. Nananana…