Stevens promuje ostatni, wydany po latach milczenia, album „Now Listen” (2007). Choć mówi, że przemycił na nim nowe trendy do rock’n’rolla, to tak naprawdę niczego odkrywczego na nim nie ma. Co nie znaczy, że płyta jest zła – po prostu w tym gatunku nie sposób dokonać przełomu.
Zamiast silenia się na oryginalność liczy się radość śpiewania, dobre melodie, rytm i trochę charyzmy, którą on na pewno ma. I jest na tyle przekonujący, że potrafił porwać do zabawy młodą publiczność na ubiegłorocznym rockowym festiwalu Glastonbury.
Urodzony w 1948 roku w Walii Stevens (naprawdę Michael Barratt) jest najmłodszym z 11 rodzeństwa. Debiutował w połowie lat 60., później założył zespół The Sunsets, który w 1969 roku wystąpił nawet przed Rolling Stones. Rok później wydali swój pierwszy album „A Legend”.
Ale tak naprawdę kariera wokalisty nabrała rozpędu, kiedy jego zespół już nie istniał. Lata 80. należały do niego, do 1985 roku jego piosenki spędziły w zestawieniach najlepiej sprzedających się singli 277 tygodni, co odnotowała nawet Księga rekordów Guinnessa. Przy takich hitach jak: „You Drive Me Crazy”, „Oh Julie”, „Cry Just a Little Bit” czy „Lipstick Powder and Paint” tańczył cały świat.
Po latach spadku popularności wokalista wrócił w wielkim stylu na scenę u progu XXI wieku. W rodzinnym Cardiff dał na przykład wielki koncert dla 100 tysięcy widzów transmitowany na całą Wielką Brytanię.