Białych butów nie będzie

Rock’n’roll wiecznie żywy – tak chciałoby się powiedzieć na widok Shakin Stevensa. Dobiegający sześćdziesiątki wokalista wciąż jest pełen życia i energii, tańczy, szaleje na scenie i sprawia, że słuchacze nie mogą usiedzieć na miejscu.

Publikacja: 14.05.2009 13:43

Stevens wystąpi z dziewięcioosobowym zespołem i chórzystkami

Stevens wystąpi z dziewięcioosobowym zespołem i chórzystkami

Foto: Życie Warszawy, Maciej Kosycarz Mac Maciej Kosycarz

Stevens promuje ostatni, wydany po latach milczenia, album „Now Listen” (2007). Choć mówi, że przemycił na nim nowe trendy do rock’n’rolla, to tak naprawdę niczego odkrywczego na nim nie ma. Co nie znaczy, że płyta jest zła – po prostu w tym gatunku nie sposób dokonać przełomu.

Zamiast silenia się na oryginalność liczy się radość śpiewania, dobre melodie, rytm i trochę charyzmy, którą on na pewno ma. I jest na tyle przekonujący, że potrafił porwać do zabawy młodą publiczność na ubiegłorocznym rockowym festiwalu Glastonbury.

Urodzony w 1948 roku w Walii Stevens (naprawdę Michael Barratt) jest najmłodszym z 11 rodzeństwa. Debiutował w połowie lat 60., później założył zespół The Sunsets, który w 1969 roku wystąpił nawet przed Rolling Stones. Rok później wydali swój pierwszy album „A Legend”.

Ale tak naprawdę kariera wokalisty nabrała rozpędu, kiedy jego zespół już nie istniał. Lata 80. należały do niego, do 1985 roku jego piosenki spędziły w zestawieniach najlepiej sprzedających się singli 277 tygodni, co odnotowała nawet Księga rekordów Guinnessa. Przy takich hitach jak: „You Drive Me Crazy”, „Oh Julie”, „Cry Just a Little Bit” czy „Lipstick Powder and Paint” tańczył cały świat.

Po latach spadku popularności wokalista wrócił w wielkim stylu na scenę u progu XXI wieku. W rodzinnym Cardiff dał na przykład wielki koncert dla 100 tysięcy widzów transmitowany na całą Wielką Brytanię.

To będzie kolejna wizyta Stevensa w Polsce. Tym razem wystąpi z rozbudowanym, dziewięcioosobowym zespołem z chórzystkami. – Staram się urozmaicać występy, podpatruję nowe patenty – mówi Stevens. – I nie zakładam już na koncerty białych butów.

[i]Shakin’ Stevens, Sala Kongresowa, pl. Defilad 1, bilety: 115 – 195 zł, sobota (16.05), godz. 20[/i]

Stevens promuje ostatni, wydany po latach milczenia, album „Now Listen” (2007). Choć mówi, że przemycił na nim nowe trendy do rock’n’rolla, to tak naprawdę niczego odkrywczego na nim nie ma. Co nie znaczy, że płyta jest zła – po prostu w tym gatunku nie sposób dokonać przełomu.

Zamiast silenia się na oryginalność liczy się radość śpiewania, dobre melodie, rytm i trochę charyzmy, którą on na pewno ma. I jest na tyle przekonujący, że potrafił porwać do zabawy młodą publiczność na ubiegłorocznym rockowym festiwalu Glastonbury.

Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę