Uwagę przyciągało przede wszystkim brzmienie – surowe, masywne, przestrzenne, zabarwione nutą melancholii, odarte z indierockowego dążenia do dominacji elektroniki nad gitarami. Ale nie tylko. Atutem Hatifnats stał się też wyjątkowy wysoki głos lidera grupy – Michała Pydo. To dzięki niemu utwory grupy stały się natychmiast rozpoznawalne.
Nic dziwnego, że z debiutem tria wielu wiązało duże nadzieje. I oto mamy „Before It’s Too Late” – krążek, który na pierwszy rzut ucha nie zawiera dziesięciu piosenek, a jedną, ciągnąca się w nieskończoność kompozycję. Także natychmiast rzuca się w uszy bogatsze niż kiedykolwiek, ciężkie i przytłumione brzmienie. Po kolejnych przesłuchaniach słychać kolejne atuty.
Już otwierające krążek instrumentalne „Towards The Last Sunset” wita nas charakterystyczną ścianą dźwięku, syntezatorami, rozlewającymi się frazami gitar (w tym akustycznej).
Kolejne numery zdumiewają zmianami nastrojów, tempa i klimatu. Tak jest choćby z „Iris”, które stopniowo rozpędza się i nabiera drapieżności. Ekspresywne „Soil” w punkcie kulminacyjnym może przyprawić o dreszcze, zaś „The Lost Boys” jest przedziwną mieszanką ciężaru i energii, nieustanną walką instrumentów strunowych z walącą jak młot perkusją. Najbardziej w pamięć zapada zagrane z nerwem i dużą dynamiką „Horses From Shelville”.
Wokal Pydo nie wybija się na pierwszy plan, schowany wśród instrumentów, zawsze doprawiony solidnym pogłosem.