Dla polskich fanów najważniejsze jest chyba to, że na podwójną, wzbogaconą edycję albumu, oprócz filmu dokumentalnego i bonusów z koncertów w Chicago, Toronto, Berlina i Barcelony, złożył się także clip z Chorzowa: zapis pamiętnego happeningu zorganizowanego przez polskich fanów, którzy utworzyli na stadionie gigantyczną biało-czerwoną flagę.
Wypada żałować, że zdjęcia zostały wykonane amatorską kamerą. Ale menedżment zespołu uznał, że polski koncert był na tyle wyjątkowy, że nie można go pominąć.
W Rose Bowl w Pasadenie, gdzie zarejestrowano koncert, U2 pobiło swój amerykański rekord frekwencji, grając dla prawie stu tysięcy fanów. Imponujące wyniki osiągnęło zresztą na wszystkich stadionach. Bono chwalił „intymny odbiór w wielkiej skali”. Nie byłoby go bez oryginalnej, okrągłej konstrukcji sceny, nad którą można zawiesić nagłośnienie i rozsuwany pionowo, walcowaty ekran.
Inwestycje były jednak gigantyczne. Scena kosztowała między 15 a 20 mln funtów, a jej codzienna obsługa wynosi 750 tysięcy dolarów. Trzeba je wydać m.in. na wynajem 200 ciężarówek i 400 pracowników technicznych. Żeby móc swobodnie się przemieszczać po świecie, grupa zamówiła trzy konstrukcje sceniczne. Złożenie giganta wymaga bowiem pracy czterech dźwigów przez cztery doby.
Ekolodzy nie omieszkali wypomnieć Bono hipokryzji: niedawno walczył wraz z Alem Gore’em o ograniczenie emisji dwutlenku węgla, a w czasie tournée wyprodukował go tyle co maszyna lecąca z Ziemi na Marsa i z powrotem. Dlatego domagano się, by zespół sfinansował zasadzenie 20 tys. drzew. Jedynym gestem Irlandczyków była propozycja dla fanów, których nie stać na drogie bilety – 10 tysięcy wejściówek na każdy show po 30 dolarów każda. 9 mln euro przyniosły wpływy z licytacji kart wstępu do vip-owskiego sektora. Pieniądze przeznaczono na cele charytatywne.