Był marzec 1945 roku, gdy Stanisław Drabik, przed wojną pierwszy tenor Opery Królewskiej w Belgradzie, zobaczył na ulicy Jagiellońskiej w Krakowie Bolesława Drobnera, świeżo mianowanego prezydenta Wrocławia. Zapytał go od razu, co się stało ze wspaniałym budynkiem opery. Gdy się dowiedział, że szczęśliwie ocalał, natychmiast zaczął przekonywać, że trzeba szybko oddać go do użytku.
Pełen obaw prezydent Drobner mnożył trudności. Drabik w końcu właściwie na własną rękę pojechał więc do Wrocławia. Kiedy na miejscu się przekonał, że dyrygent Stefan Syryłło już zorganizował orkiestrę złożoną z pozostałych w mieście 80 niemieckich muzyków, uwierzył, że wszystko jest możliwe. Władze miasta nie chciały jednak podjąć się uruchomienia opery pod własnym zarządem, Drabik otrzymał jedynie zezwolenie na działania na własny koszt i ryzyko.
[srodtytul]Jontek przemawia[/srodtytul]
Dzieje polskiej opery we Wrocławiu miały się rozpocząć od Moniuszkowskiej „Halki” w reżyserii Stanisława Drabika. Odnaleziono we Wrocławiu tancerzy niemieckich i baletmistrz Jan Fabian uczył ich poloneza oraz mazura. Chóru użyczyła Opera Bytomska, w większości byli to artyści dawnego zespołu lwowskiego. Wykorzystano dekoracje, które ocalały w teatralnych magazynach. Kostiumy ściągnięto z Krakowa, w zastaw za nie znakomita śpiewaczka Franciszka Plattówna, którą Drabik zaangażował do roli Halki, dała swój pierścionek z brylantem. Artystów bezpłatnie zgodził się żywić hotel Monopol, inne hotele zapewniły bezpłatne noclegi dla solistów, którzy przyjechali z Krakowa.
Cztery miesiące po zakończeniu wojny, 8 września 1945 roku, Stanisław Drabik, już w kostiumie Jontka, wyszedł na scenę, by powitać gości: – Chcemy dotrzymać kroku pionierom polskości kresów zachodnich, by kiedyś nie powiedziano, że polski artysta nie zrozumiał swego zadania i nie spełnił swego posłannictwa wobec ojczyzny. Sukces premiery był absolutny, burzą braw przyjmowano każdą scenę, wieczór zwieńczyły stojąca owacja i łzy szczęścia, a wzruszeni widzowie padali sobie w ramiona.