– Singer jest patronem festiwalu. Wybór jego tekstu i próba zmierzenia się z nim były dla mnie oczywiste – mówi Michał Zadara. – Po raz pierwszy reżyserując w Warszawie, mam poczucie, że pracuję nad tak lokalnym tekstem. Singer to chyba obok Wiecha najbardziej warszawski autor. Jak nikt inny z namiętnością i pasją pisał o tym mieście.
Akcja „Szatana w Goraju", wydanego w 1933 roku, czyli w momencie dojścia Hitlera do władzy, rozgrywa się w 1666 roku na Kresach Wschodnich. Do niewielkiego miasteczka przybył mężczyzna podający się za Mesjasza. Mieszkańcy ślepo mu uwierzyli, co skończyło się dla nich tragicznie. Skąd zmiana tytułu na „1666"? Zadara zaznacza, że dokonał znaczącej adaptacji tekstu Singera. – Tytuł to rok, w którym wydarzyła się ta historia – dodaje reżyser. – Trzy szóstki ewidentnie nawiązują także do tytułowego szatana.
Kim on jest? – Bierze się z bezruchu. Pojawia się w społeczności, która nic nie robi, która się nie zmienia. Trwa w letargu, mimo że świat idzie do przodu. Ten letarg powoduje, iż się dzieją złe rzeczy.
Ważnym elementem spektaklu ma być muzyka skomponowana przez nowojorczyka Asę Horowitza, która grana będzie na żywo. Na scenie zobaczymy aktorów Teatru Żydowskiego. Jak poradzą sobie pod okiem Michała Zadary? Przekonamy się podczas sobotniego pokazu (9 września zaplanowano oficjalną premierę, później spektakl na stałe wejdzie do repertuaru).
Michał Zadara dodaje, że chciałby odzyskać klasykę jidysz dla polskiego teatru współczesnego: – Ciągle szukam sposobu na pokazanie żydowskich tekstów bez zamykania się w pewnej ikonografii i folklorystyczno-etnograficznej konwencji. Unikam chałatów i czapek z pejsami. Stawiam na umowność. Myślę, że można wystawiać Singera tak, jak się reżyseruje Szekspira.