Reklama

Polska symfonia z listy przebojów

Najsłynniejszy utwór Henryka Mikołaja Góreckiego w nowym, nietypowym nagraniu zaczyna w świecie drugie życie.

Aktualizacja: 08.04.2019 18:25 Publikacja: 08.04.2019 18:13

Beth Gibbons i Krzysztof Penderecki, Opera Narodowa, 2014 r.

Beth Gibbons i Krzysztof Penderecki, Opera Narodowa, 2014 r.

Foto: materiały prasowe

Niemal dokładnie ćwierć wieku temu III symfonia „Symfonia pieśni żałosnych" zrobiła oszałamiającą karierę. Płyta z utworem, w interpretacji zresztą brytyjskich muzyków, zawojowała listy przebojów. A w zestawieniach najsłynniejszych dzieł muzyki poważnej wszech czasów III symfonię Góreckiego porównywano z muzyką Beethovena czy Mozarta.

Czas, który minął, potwierdził wartość tego utworu. Na kolejne pokolenia ta niezwykle prosta muzyka – którą zresztą po prawykonaniu w Polsce spostponowało wielu czołowych krytyków – wciąż działa z równą siłą. Nowa płyta z III symfonią wydana przez Domino Recording w ciągu zaledwie kilku dni znalazła się na pierwszym miejscu brytyjskiej listy przebojów muzyki klasycznej.

Jest to wszakże nietypowa interpretacja, spotkanie dwóch różnych muzycznych światów. Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia poprowadził Krzysztof Penderecki, partię solową zaśpiewała Beth Gibbons, wokalistka słynnej ongiś triphopowej formacji Portishead.

Płyta jest zapisem koncertu, który odbył się w 2014 roku w Operze Narodowej. Tego wieczoru inny bohater rockowego świata, Bryce Dessner, zaprezentował też utwór „Réponse Lutosławski", swą odpowiedź na „Muzykę żałobną" Lutosławskiego, którą uważa za jeden z najważniejszych utworów na orkiestrę smyczkową.

Górecki wykorzystał w III symfonii dwie dawne melodie polskie, w części środkowej posłużył się tekstem pożegnaniem, które młoda dziewczyna więziona w Zakopanem przez gestapo napisała na ścianie do swojej matki. Górecki był wrogiem wylewnej uczuciowości, uważał, że silne emocje można przekazać w prosty, surowy sposób. Dlatego od śpiewaczek III symfonii wymagał skupienia i prostoty. O pierwszej wykonawczyni, słynnej Stefanii Woytowicz, która miała skłonność do wokalnej afektacji, powiedział, że była okropna.

Reklama
Reklama

Beth Gibbons podeszła do utworu tak, jakby o tym wszystkim nie wiedziała. Nie ma specjalnie szkolonego głosu, nie jest sopranem, lecz raczej altem, a podczas koncertu trzeba było wzmocnić jej śpiew mikrofonem. A opanowawszy już linię melodyczną i tekst (ogromna w tym zasługa pracującej z nią pianistki Anny Marchwińskiej), potraktowała swą partię jak piosenkę.

Jej interpretacja łączy kreację artystyczną z muzycznym prymitywizmem znanym z prac malarzy amatorów. Głos Beth Gibbons lekko drży, czasem wpada w wibrato, ale jest jest w jej śpiewie ogromna dawka szczerego przeżycia, a nawet wzruszenia. Nie wiem, czy o taki rodzaj ekspresji chodziło Henrykowi Mikołajowi Góreckiemu, ale jest to wersja na tyle sugestywna, że poruszy niejednego słuchacza.

W podobny sposób poprowadził też orkiestrę Krzysztof Penderecki, nadając surowym segmentom muzyki Góreckiego romantyczny ton. Tak oto III symfonia – jak wiele innych sławnych dzieł – zyskuje w kolejnych interpretacjach często niezależnych od intencji kompozytorów.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama