Dušan Makavejev to najgłośniejszy przedstawiciel kinematografii nieistniejącego już kraju – Jugosławii. Często porównywany bywa do Luca Godarda. Rzeczywiście, serbskiego twórcę wiele łączy z francusko-szwajcarską legendą kina. Obaj zaczynali w latach 60. Obaj wchodzili w konflikt z systemami produkcyjnymi, w jakich przyszło im tworzyć. Godard porzuca w roku 1968 instytucje „kina autorskiego", razem z Jeanem-Pierre'em Gorinem tworzy polityczny kolektyw filmowy – grupę Dżigi Wiertowa, do oficjalnego kina wraca dopiero w latach 80. Makavejev nie mieści się w jugosłowiańskiej kinematografii, emigruje na Zachód, kręci filmy m.in. w Australii, nigdzie nie mogąc sobie znaleźć naprawdę miejsca.
Obu twórców cechuje ta sama zachłanna kulturowa wszystkożerność, równe zainteresowanie tym, co „wysokie" i „niskie", mieszanie popkultury z psychoanalizą, kina z filozofią, erotyki z rewolucyjną polityką. Dlatego też filmy Godarda i Makavejeva ostatecznie zawsze ciążą w stronę formuły filmowego eseju.
U obu reżyserów ten eseistyczny namysł idzie w parze z politycznym – choć żaden z nich nie tworzy klasycznego kina społeczno-politycznego. Makavejeva bardziej niż analiza układów politycznych zajmuje badanie stojących za nimi „ekonomii pragnienia" – reżimów kulturowych organizujących pragnienie (w tym seksualne) grup i jednostek. Inspirując się psychoanalizą w wersji zaproponowanej przez Wilhelma Reicha (któremu w 1971 r. poświęcił esej filmowy zatytułowany „W.R. – tajemnice organizmu"), Makavejev przygląda się temu, jak represja seksualna splata się z polityczną, a rewolucja polityczna z erotyczną satysfakcją. Nie jest przy tym naiwnym dzieckiem roku 1968 i jego utopijnych nadziei – choć są mu bliskie, wciąż poddaje je krytycznej rewizji.
Czarna seria
Wszystkie te cechy widać już w pełnometrażowym debiucie reżysera, filmie z 1965 r. „Człowiek nie jest ptakiem". Film zaliczany jest do tzw. jugosłowiańskiej Nowej Fali – kina powstającego w reżimie Tity w wyniku liberalizacji polityki kulturalnej, odejścia od socrealizmu, dialogu z kinem europejskim przechodzącym własne nowofalowe transformacje (nie tylko we Francji). Nowe kino budziło wielki opór starych elit kulturalnych, które określały je mianem „czarnej" czy też raczej „ciemnej serii". Ciemnej zarówno w sensie niejasności, trudności nowych filmów, jak i wyłaniającego się z nich ciemnego obrazu jugosłowiańskich realiów.
Debiut Makavejeva naraził się na oba zarzuty. Przedstawia ponury obraz przemysłowego miasta w Serbii, obnaża warunki życia mieszkających w nim robotników. Ale jednocześnie od pierwszego ujęcia wyraźnie sugeruje, że nie mamy do czynienia z klasycznym kinem społecznym. W pierwszej scenie widzimy filmowanego z żabiej perspektywy (przez to sprawiającego monumentalne, tytaniczne wrażenie) eksperta od hipnozy, który do potężnego mikrofonu wygłasza wykład na temat nieświadomych procesów psychicznych. Wygląda trochę jak szarlatan: bródka cyrkowego magika, czarny strój, emfatyczna wymowa. W następnym ujęciu zostaje on skontrastowany z dziennikarzem, który w schludnym wnętrzu dyktuje przez telefon korespondencję prasową o wykonaniu IX symfonii Beethovena w fabryce, podczas którego robotnicy z zachwytem słuchali dźwięków klasycznej muzyki i „pełnych humanizmu" słów Schillera.