W łódzkiej szkole filmowej, na drugim roku reżyserii, zrealizował pan przełamującą tabu etiudę „Melodramat" o kazirodczej miłości. Ogromne wyzwanie dla początkującego reżysera.
Filip Marczewski:
Aktualizacja: 21.07.2012 12:05 Publikacja: 21.07.2012 12:05
"Bez wstydu"
Foto: kino świat
W łódzkiej szkole filmowej, na drugim roku reżyserii, zrealizował pan przełamującą tabu etiudę „Melodramat" o kazirodczej miłości. Ogromne wyzwanie dla początkującego reżysera.
Filip Marczewski:
Szukałem tematu na film, gdy ktoś opowiedział mi o zakazanej relacji brata i siostry. Zainspirowany tą historią napisałem scenariusz, który opiekun mojego roku ze wstrętem wrzucił do kosza. Koledzy także zdecydowanie skrytykowali scenariusz. Po zajęciach wyszedłem ze szkoły podłamany. Natychmiast zadzwoniłem do Roberta Glińskiego, prosząc, żeby przeczytał tekst. Wylatywał właśnie do Stanów, ale widocznie w moim głosie była taka determinacja, że oddzwonił po trzech kwadransach. Powiedział: „Myślę, że to jest świetne". To mi dodało sił, żeby o „Melodramat" walczyć.
Dziewczynę w pana etiudzie zagrała Agnieszka Krukówna, mająca już wówczas spory dorobek aktorski. Ale w roli 14-letniego bohatera wystąpił Alan Andersz, młody chłopak, amator. I stworzył bardzo ciekawą kreację. Jak pan z nim pracował?
Z amatorami, a szczególnie z dziećmi trzeba pracować inaczej niż z zawodowymi aktorami. Trzeba więcej z nimi rozmawiać, podrzucać odpowiednie stany emocjonalne. Podobnie było z Alanem, z którym współpracowało się świetnie ale były też trudne momenty. Pamiętam, jak w jednej ze scen miał się popłakać. „Nie umiem — powiedział. — Jeszcze nigdy w życiu nie płakałem." Jego mama to potwierdziła. Nakręciliśmy scenę, zagrał przyzwoicie. Jednak wciąż miałem niedosyt, poprosiłem ekipę aby przygotowała się do kolejnego dubla, a sam usiadłem obok Alana i zaczęliśmy rozmawiać. Bardzo szczerze: o życiu, o najtrudniejszych chwilach, o naszych lękach. I nagle Alan wybuchnął płaczem. Rozpłakał się do tego stopnia, że długo musiałem go uspokajać, by był w stanie zagrać tę scenę. Wyszło fantastycznie.
Film dostał nominację do studenckiego Oscara. Miał pan wówczas nadzieję, że to wyróżnienie ułatwi panu drogę do debiutu. A jednak „Bez wstydu" powstało dopiero 7 lat później.
Może z mojej winy. Studia skończyłem w 2007 roku, ale potem długo powstawał scenariusz.
Od razu zdecydował się pan, by w długometrażowym debiucie rozwinąć temat „Malodramatu"?
Po pierwszej zagranicznej projekcji "Melodramatu" na festiwalu filmów krótkometrażowych w Pradze, czeski reżyser Jan Sverak radził mi aby pójść dalej tym tropem. Ja się wahałem, byłem przecież świeżo po nakręceniu mojej etiudy. Jednak już wtedy miałem świadomość, że temat chociażby ze względu na czas trwania tamtego filmu został w nim zaledwie dotknięty. Zresztą myśl, aby go rozwinąć pojawiła się już w momencie, kiedy pisałem scenariusz "Melodramatu". Sięgnąłem do notatek, okazało się, że pozostało mi wiele interesującego materiału, całe sceny które nie zmieściły się w scenariuszu etiudy. Później udało mi się zainteresować tematem Grzegorza Łoszewskiego, który napisał scenariusz do „Bez wstydu".
Jak dokumentowaliście ten film?
Dotarliśmy do kilku rodzeństw, które przeżyły podobną relację. Co ciekawe tylko jedna osoba rozmawiała z nami otwarcie, bo już druga z tego związku nie chciała. Zdarzało się także, że dawaliśmy scenariusz do przeczytania komuś, kto jak sądziliśmy przeżył podobną relację. To była oczywiście sytuacja niedomówienia, my nie mówiliśmy, że się domyślamy, a ta osoba udawała, że nie wie, że my się domyślamy. W ten sposób dostawaliśmy to, czego potrzebowaliśmy – prawdę. Liczyłem także, że poprzez seksuologa profesora Lwa Starowicza uda nam się jeszcze do kogoś dotrzeć, on jednak od razu uciął temat, stwierdzając że nikt się nie zgodzi na taką rozmowę. Ale jednocześnie przeczytał scenariusz i powiedział, że relacja o której opowiadamy jest w pełni wiarygodna, wręcz podręcznikowa.
Wprowadza pan do filmu narzeczonego dziewczyny i Cygankę zakochanej w chłopcu, portretując społeczność romską i małomiasteczkowy ruch neonazistowski.
W trakcie przygotowań do napisania scenariusza pojechaliśmy do Wałbrzycha na dokumentację. Miałem wrażenie, że świetnie znamy to miejsce, bo kręciłem tam kiedyś dokument a Grzegorz „Komornika". Okazało się, że nie do końca. Szukając potrzebnych do naszego filmu lokacji znaleźliśmy się na romskim osiedlu. Tego samego dnia trafiliśmy na stadion, gdzie grupa skinów grała w piłkę. Tak więc, wątki poboczne podyktowała nam w pewnym sensie rzeczywistość, na którą postanowiliśmy się po prostu otworzyć.
Nie obawia się pan, że te mocne wątki odciągają uwagę widzów od głównych bohaterów, rozpraszając uwagę widza?
Uważam, że wręcz przeciwnie, zresztą nie jest to tylko moja opinia. Zagraniczni krytycy, którzy zdecydowanie lepiej przyjęli „Bez wstydu" niż polscy dziennikarze uważają, że właśnie ta wielowątkowość jest jedną z największych zalet mojego filmu. Podobnego zdania jest także wielu widzów, a pan Andrzej Wajda uważa, że wszystkie poruszane w nim wątki poszerzają temat, splatając się w jednorodną całość.
Rozmawiała Barbara Hollender
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: rp.pl
W łódzkiej szkole filmowej, na drugim roku reżyserii, zrealizował pan przełamującą tabu etiudę „Melodramat" o kazirodczej miłości. Ogromne wyzwanie dla początkującego reżysera.
Zamek Królewski w Warszawie prezentuje cenną kolekcję sztuki europejskiej, pochodzącą z Narodowego Muzeum Sztuki im. Bohdana i Warwary Chanenków w Kijowie.
Wraz z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk, twórczynią bloga Zwierz Popkulturalny, recenzentką i autorką książek o popkulturze, rozmawiamy na temat seriali. Jakie tytuły zasługują na miano produkcji roku? Na jakim etapie streamingowej rewolucji się znajdujemy?
W stolicy Szwecji ruszył Tydzień Noblowski. Rozpoczął się od tradycyjnego przekazania osobistych przedmiotów należących do tegorocznych noblistów do sztokholmskiego Muzeum Nagrody Nobla oraz sygnowania krzeseł w tamtejszej kawiarni.
W wieku 87 lat zmarł Stanisław Tym, autor tekstów, aktor, reżyser, a także dyrektor teatrów. Masową popularność zdobył jako prezes Ryszard Ochódzki w filmach „Miś”, „Rozmowy kontrolowane” i „Ryś”. Był również felietonistą „Rzeczpospolitej”.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Polska kultura straciła jednego ze swoich najwybitniejszych artystów – Stanisława Tyma. Aktor, reżyser i satyryk, zmarł w wieku 87 lat. Ludzie kultury i politycy żegnają legendę polskiego filmu.
O dramatycznej sytuacji w polskim kinie filmowcy rozmawiali na specjalnym spotkaniu antykryzysowym. 17 grudnia dojdzie do rozmów z ministrą kultury Hanną Wróblewską.
11 grudnia Netflix udostępnia pierwsze z szesnastu odcinków serialu „Sto lat samotności” według słynnej powieści Gabriela Garcii Marqueza. Po śmierci pisarza na jej ekranizację zgodzili się synowie pisarza.
Dwie nagrody dla twórców duńsko-polskiej „Dziewczyny z igłą” na bardzo politycznej gali
Wnętrze chatki Hagrida, centaury, Akromantule, Dementorzy i Mapa Huncwotów – to tylko niektóre atrakcje wystawy, którą w 2025 będą mogli odwiedzić w Polsce fani Harry'ego Pottera, magii i czarodziejskiej gry Quidditcha.
Wraz z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk, twórczynią bloga Zwierz Popkulturalny, recenzentką i autorką książek o popkulturze, rozmawiamy na temat seriali. Jakie tytuły zasługują na miano produkcji roku? Na jakim etapie streamingowej rewolucji się znajdujemy?
Lubię też wyrażać swoich bohaterów poprzez muzykę – ich upodobania pomagają mi ich lepiej zbudować.
Steve McQueen po raz pierwszy opowiada o mieście swojego urodzenia. Jego „The Blitz”, dostępny na Apple TV+, mówi o niemieckich bombardowaniach Londynu między 1940 i 1941 r.
Polska kultura straciła jednego ze swoich najwybitniejszych artystów – Stanisława Tyma. Aktor, reżyser i satyryk, zmarł w wieku 87 lat. Ludzie kultury i politycy żegnają legendę polskiego filmu.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas