Na cmentarz Mount Pleasant w Toronto jego fani pielgrzymują niczym na grób Jima Morrisona na paryskim Père-Lachaise. Bo śmierć zdecydowanie za szybko upomniała się o Glenna. 27 września 1982 r. doznał zaskakująco rozległego udaru mózgu, który spowodował paraliż lewej części ciała. Natychmiast trafił do Toronto General Hospital, gdzie jego stan gwałtownie się pogorszył. 4 października 1982 r. stwierdzono, że jego mózg uległ nieodwracalnemu uszkodzeniu. Ojciec artysty podjął decyzję o odłączeniu syna od urządzeń sztucznie podtrzymujących życie. Na płycie nagrobnej Goulda znalazły się pierwsze takty arii z „Wariacji Goldbergowskich".
„Wariacje Goldbergowskie"
Bo właśnie od „Goldbergowskich" wszystko się zaczęło. To było pierwsze nagranie Goulda w ramach wyjątkowego kontraktu z wytwórnią Columbia (pierwszy kontrakt w historii tej oficyny podpisany z nieznanym artystą natychmiast po jego debiucie koncertowym w USA). Sesje do tego nagrania miały miejsce w studiach CBS w Nowym Jorku w czerwcu 1955 r. „New York Times" z datą 25 czerwca podaje szczegóły:
„Dyrektor działu nagrań Columbia Masterworks i jego personel techniczny – to pełni wyrozumiałości weterani, dla których wszelkie rytuały, słabości i kaprysy nagrywających w studiu artystów są czymś całkowicie normalnym. Ale nawet ci najtwardsi osobnicy zaskoczeni byli, gdy w studiu pojawił się młody pianista kanadyjski Glenn Gould wraz ze swoim »sprzętem«. Pan Gould miał spędzić tydzień, nagrywając jedną ze swych specjalności – »Wariacje Goldbergowskie« Bacha. Był słoneczny gorący dzień, ale Gould pojawił się w płaszczu, berecie, szaliku i rękawiczkach. Jego »sprzęt« to teczka z nutami, kilka ręczników, dwie duże butle wody mineralnej, pięć małych flakoników z pigułkami (każdy w innym kolorze) oraz specjalne drewniane krzesło, które wyglądało tak, jakby za chwilę miało rozlecieć się na kawałki (...). Jak się potem okazało, było ono największą »goldbergowską wariacją« ze wszystkich przedmiotów pana Goulda. Jest to krzesełko do brydża, którego każdą nogę reguluje się oddzielnie, aby Glenn mógł pochylać się do przodu, do tyłu lub na boki. Wszyscy jednogłośnie uznali je za doskonałe, logicznie skonstruowane urządzenie". I choć publiczność jeszcze długo uznawała krzesło za przejaw ekscentryczności artysty, to musimy pamiętać, że projekt tego „urządzenia" powstał w głowie ojca pianisty i był wybawieniem dla niepełnosprawnych nóg Goulda, który jako dziecko przebył chorobę Heinego-Medina.
Repertuar niepopularny
Płytowy debiut Goulda stał się bestsellerem. Jak przyznał później, „Wariacje Goldbergowskie" opłaciły jego czynsz na dobrych kilka lat. W ciągu następnych dwóch dekad przewartościował całokształt myślenia o tym, jak powinno się grać Bacha na fortepianie. To właśnie Glenn Gould oczyścił Bacha z romantycznych naleciałości. Nikt wcześniej nie uwydatnił, nie uwypuklił tak selektywnie Bachowskiej polifonii. Polifonii, której doszukiwał się wszędzie, nawet tam, gdzie z założenia jej nie ma. Konsekwentny do bólu, próbował przekazać liryzm, romantyzm w zupełnie inny sposób. Intensywny, motoryczny, zimny. Antyromantyczny. Dlatego tak uwielbiał wirginalistów angielskich: Williama Byrda i Orlando Gibbonsa – kompozytorów, którzy stworzyli podwaliny pod technikę gry na instrumencie zwanym klavier i których nikt wcześniej nie próbował grać na steinwayu!
Niezwykle krytycznie wypowiadał się o muzyce romantycznej: Schuberta ignorował całkowicie; Schumanna nagrał jedynie „Kwartet op. 47" (z muzykami znakomitego Kwartetu Juilliarda); Liszta nie znosił (poza transkrypcjami „Symfonii" Beethovena, które mu imponowały i które zjawiskowo odczytał (nagrał „Piątą" i „Szóstą"). Z Chopina sobie pokpiwał, że to praworęczny geniusz... Choć bardzo wysoko cenił jego mazurki – uważał, że mają idealną budowę formalną, ale jego jedyne (mocno kontrowersyjne!) nagranie chopinowskie to „Sonata h-moll op. 58" nagrana w roku 1970. Najwyżej cenionym przez Goulda kompozytorem I poł. XIX w. był Mendelssohn. Chciał zresztą nagrać jego „Sonaty organowe „oraz komplet symfonii pod własną dyrekcją – śmierć jednak zniweczyła te śmiałe plany.