W przeciwieństwie jednak do Karin Stanek czy Kasi Sobczyk ona nie chciała być rockową gwiazdą. Od początku, gdy jeszcze jako 20-latka, w 1966 r. zadebiutowała w klubie Rudy Kot w Gdańsku, interesowała ją piosenka liryczna, melodyjna, z dobrym tekstem. Ale jednocześnie – nowocześnie zaaranżowana, co z kolei odróżniało ją od piosenkarek święcących największe triumfy w poprzedniej dekadzie?.
Poważną karierę zaczęła w niezwykle efektownym stylu, gdy zaśpiewała piosenkę „Gondolierzy znad Wisły", która stała się przebojem 1968 roku. Nieznana szerzej Irena Jarocka miała niezwykłe szczęście. Ten utwór specjalnie dla niej skomponował Seweryn Krajewski, słowa zaś napisał Krzysztof Dzikowski – etatowy autor przebojów dla Czerwonych Gitar.?Irenie Jarockiej nie odmawiali jednak najlepsi twórcy. Urzekała ich – podobnie zresztą jak publiczność – urodą, urokiem osobistym i naturalnością oraz znakomitym warsztatem. Była profesjonalistką, odniósłszy sukces pierwszym przebojem nie chciała odcinać kuponów lecz pojechała na naukę do Francji. Doskonaliła tam umiejętności wokalne i sceniczne m.in. w Petit Conservatoire de la Chanson przy paryskiej Olympii, a przecież wcześniej studiowała u jednej z najlepszych polskich śpiewaczek, Haliny Mickiewiczówny.
Dekada lat 70. należała do niej. We Francji koncertowała u boku takich gwiazd jak Michel Sardou, Enrico Macias, Charles Aznavour czy Mireille Mathieu, w Polsce lansowała przebój za przebojem: „Wymyśliłam Ciebie", „Kocha się raz", „Motyle jestem", „Odpływają kawiarenki", „Być narzeczoną twą" czy „Sto lat czekam na twój list". Swój status gwiazdy potwierdziła w 1976 r. główną rolą w w filmie „Motylem jestem, czyli romans 40-latka". Nie marzyła jednak o karierze aktorskiej, zagrała po prostu siebie: sławną i piękną piosenkarkę, w której podkochują się wszyscy mężczyźni.
Lata 80. nie były już aż tak udane, nie sprzyjała temu ogólna atmosfera w kraju. Ponadto zużyła się u nas pewna formuła muzyki popowej, wybuchł rock nowej generacji, który wywarł wpływ także na piosenkarzy hołdujących innym gatunkom. Być może dlatego bez zbytniego żalu Irena Jarocka postawiła na życie rodzinne i w 1990 r. z mężem wyjechała do Stanów Zjednoczonych.
Kiedy jednak w 2007 r. wróciła do kraju, okazało się, że Polacy o niej nie zapomnieli. Nagrywała nowe płyty i oczywiście śpiewała dawne piosenki. Tak udany powrót miewają jednak tylko artyści, którzy niczego nie udają, potrafią natomiast ująć prawdą i szczerością. Taka właśnie była Irena Jarocka.