Najstarszy zawód świata - ekspedient

"Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować" - rzecz o tym jak Brytyjczyk John Mole rozkręcał swój biznes w Rosji

Publikacja: 12.11.2012 13:39

Najstarszy zawód świata - ekspedient

Foto: materiały prasowe

Czy pamiętacie czas gdy przestrzeń przed Pałacem Kultury i Nauki, była jednym wielkim targowiskiem, ze szczękami i łóżkami sprężynowymi? Rodzący się kapitalizm zaowocował eksplozja handlu. W książce "Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować" John Mole opisuje fascynację tą sferą biznesu wśród naszych wschodnich braci, tak jak u nas, miasta z czasu przemian zmieniały się w wielkie bazary:

"Każdy w Rosji chciał robić pieniądze. Albo żeby przetrwać, albo żeby się wzbogacić. Dla najbiedniejszych: emerytów bezrobotnych i tych, którzy nie otrzymywali wynagrodzenia, ocierała się to niemal o żebranie - w Jekaterynburgu wykupiliśmy od jednej babuszki cały jej towar, czyli jeden but. Dla reszty było to jak eksplozja tłumionego pożądania. Zarówno artykuły pierwszej potrzeby i dobra luksusowe, jaki i te dziwaczne, bezwartościowe, czy bezużyteczne, kupowano i sprzedawano dla czystej przyjemności handlowania zakazanego przez trzy pokolenia. Klienci tłoczyli się na stadionach, placach, dworcach kolejowych, ulicach i w metrze. Na każdego sprzedawcę przypadało dziesięć osób oglądających towar. Nikt nie chciał rubli. Płaciło się dolarami albo marlboro.

- Znaczit, ktoś powinien napisać o tym pracę naukową. Najstarszym zawodem świata nie jest kurwa, tylko ekspedient"

Książka Mole'a nie jest podręcznikiem przetrwania w biznesowej rosyjskiej dżungli, a jednak, napisana z humorem, może okazać się bardzo pomocna dla każdego kamikadze, który podobnie jak Brytyjczyk zamarzy o „zrobieniu" na wschodzie dużych pieniędzy.

Mole, który spędził w Rosji kilka lat, próbując zbijać pieniądze na rosyjskich ziemniakach, czy pionierskich restauracjach sieciowych nie pojawił się w kraju pierestrojki przypadkiem. Brytyjczyk, absolwent studiów MBA z wieloletnim doświadczeniem w międzynarodowej korporacji, autor książek o tematyce biznesowej, podróżujący po kraju z serią wykładów o skutecznym prowadzeniu firmy jako ekspert i trener przedsiębiorców, zdecydował się w końcu działać praktycznie i rozpocząć obiecującą działalność w terenie.

Najzabawniejszą część opowieści stanowią soczyste opisy biurokratycznych przygód biznesmana, jego potyczki z lokalna mafią, walka o znalezienie optymalnej odmiany ziemniaka, czy próba przyjaźni ze Związkiem Rolników. Relacja Brytyjczyka z jednej strony może zaskakiwać, z drugiej może coś nam przypominać.

www.johnmole.com

www.cartablanca.pl

KONKURS

Dla naszych czytelników mamy trzy książki „Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować". Aby je  wygrać, wyślij we wtorek (13 listopada) esemes o treści "ZW.01.imię nazwisko + adres do wysyłki" na nr 71601 (cena 1 zł plus VAT - 1,23 zł).

Wygrywa co drugi esemes nadesłany na dany kod w godz. 13-15 w dniu 13 listopada, do momentu wyczerpania puli nagród (nagrody prześlemy pocztą).

Czy pamiętacie czas gdy przestrzeń przed Pałacem Kultury i Nauki, była jednym wielkim targowiskiem, ze szczękami i łóżkami sprężynowymi? Rodzący się kapitalizm zaowocował eksplozja handlu. W książce "Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować" John Mole opisuje fascynację tą sferą biznesu wśród naszych wschodnich braci, tak jak u nas, miasta z czasu przemian zmieniały się w wielkie bazary:

"Każdy w Rosji chciał robić pieniądze. Albo żeby przetrwać, albo żeby się wzbogacić. Dla najbiedniejszych: emerytów bezrobotnych i tych, którzy nie otrzymywali wynagrodzenia, ocierała się to niemal o żebranie - w Jekaterynburgu wykupiliśmy od jednej babuszki cały jej towar, czyli jeden but. Dla reszty było to jak eksplozja tłumionego pożądania. Zarówno artykuły pierwszej potrzeby i dobra luksusowe, jaki i te dziwaczne, bezwartościowe, czy bezużyteczne, kupowano i sprzedawano dla czystej przyjemności handlowania zakazanego przez trzy pokolenia. Klienci tłoczyli się na stadionach, placach, dworcach kolejowych, ulicach i w metrze. Na każdego sprzedawcę przypadało dziesięć osób oglądających towar. Nikt nie chciał rubli. Płaciło się dolarami albo marlboro.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem