Anna Seniuk kończy 70 lat

Anna Seniuk, która w maju otrzymała Wielką Nagrodę Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2012”, mówiła "Rz" o swoich najciekawszych rolach w telewizyjnych spektaklach

Publikacja: 17.11.2012 07:00

Anna Seniuk

Anna Seniuk

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

70 lat kończy dziś Anna Seniuk. Wywiad z archiwum "Rzeczpospolitej", maj 2012

Dostała pani Wielką Nagrodę Festiwalu Dwa Teatry, tymczasem w ostatniej dekadzie zagrała pani w nim tylko trzy razy, ostatnio w 2008 r. Czy nagroda jest wołaniem o pani powrót?

Anna Seniuk:

A może to nagroda za moją nieobecność? Dziesięć lat temu weszłam w rolę Fiokły po Irenie Kwiatkowskiej, co było dla mnie wyzwaniem i zaszczytem.

Ale nic za tym nie poszło.

Mimo wszystko mam poczucie spełnienia, bo był czas, w którym nie wychodziłam ze studia TV. Kończyłam próbę i spieszyłam się na następne nagranie.

A czy kiedy grała pani w 1976 r. w pierwszym „Ożenku" Ewy Bonackiej z Michnikowskim, Wołłejką, Kobuszewskim, Pokorą, Turkiem i Brusikiewiczem – miała pani świadomość, że powstaje superprodukcja?

Chyba nie. Ewa Bonacka po prostu zaufała aktorom, którzy znakomicie czuli formę i styl komedii Gogola.

W „Rewizorze" Gruzy wystąpiła pani u boku Tadeusza Łomnickiego.

Myślę, że to było brawurowe przedstawienie. Pierwszy raz spotkałam się z Łomnickim w telewizyjnym „Poskromieniu złośnicy" Hübnera. Weszłam na plan spięta, on łaskawie na mnie spojrzał, wyciągnął rękę, powiedział „Mów mi Tadek" i patrzył, jak zareaguję. Oblałam się zimnym potem i parę lat musiało minąć, zanim odważyłam się do Łomnickiego powiedzieć po imieniu. Był wtedy bogiem, miał najlepszy okres. Potem wiele razy występowaliśmy razem, m.in. w „Zemście" w Teatrze Polskim. Kiedy schodziłam w kulisy, grał swoją scenę. Mogąc podziwiać wielkiego aktora na żywo, nie szłam do garderoby, tylko przyglądałam mu się z boku. Widział to, sprawiało mu to przyjemność, więc grał dla widowni i dla mnie. Pewnego wieczoru poproszono mnie do telefonu i zabrakło mnie w kulisach. Tadeusz pół żartem, pół serio zrobił mi awanturę. Chyba nie podobało mu się, że już nie jest podziwiany...

W słynnym „Trądzie w Pałacu Sprawiedliwości" partnerowała pani Gustawowi Holoubkowi.

To była moja pierwsza rola po przenosinach z Krakowa do Warszawy. Nie wiem, jak to się stało, że Holoubek mnie zaangażował. Nic nie pamiętam, ponieważ byłam kompletnie sparaliżowana obecnością jego i Henryka Borowskiego. Czułam się okropnie. Każde moje wejście na plan było okupione rozpaczą, że nie dam rady poprowadzić z nimi dialogu.

Nie widać tego.

Z moich ról najbardziej cenię Pchłę Szachrajkę – postać dla dzieci i dla dorosłych

A ja cierpiałam, nawet jak oglądałam siebie w tym spektaklu po latach.

Pierwsze pani przedstawienia telewizyjne reżyserował Zygmunt Hübner.

Był moim dyrektorem w Starym Teatrze i od początku czułam jego opiekę. Kiedy angażował młodych aktorów, na przykład mnie i Janka Nowickiego, brał za nich pełną odpowiedzialność. Wiedział, jak nas prowadzić, miałam wielkie szczęście. Graliśmy premierę za premierą.

Trudno zapomnieć o „Brzechwie dzieciom" w reżyserii Macieja Wojtyszki.

Pamiętam, że zadzwonił do mnie pewien młody reżyser – Wojtyszko. Czułam, że wierci się przy telefonie niespokojny i krępuje powiedzieć wprost, jaką ma rolę do zaproponowania. W końcu przymuszony wyznał, że chce, bym zagrała... pchłę. Pchłę Szachrajkę.

Z największą przyjemnością! Miał na tę bajkę pomysł – aby była dla dzieci i dla dorosłych. Z moich ról cenię ją sobie najbardziej. Dzięki Wojtyszce było prawe idealnie. Domagał się unikania infantylności i żądał grania pełnokrwistych postaci. Od tamtej pory występuję w spektaklach dla dzieci, aranżuję je albo reżyseruję. Szachrajka towarzyszy mi do dziś. Powstała świetna płyta z muzyką Macieja Małeckiego. Graliśmy „Pchłę" w Powszechnym, a ostatnio wystawiłam ją w Muzeum Literatury w Warszawie z dwójką aktorów, bez kostiumów i scenografii. Ćwiczymy wyobraźnię dzieci, rozleniwionych telewizyjnymi „gotowcami". Maluchy się wciągają! Jedzą wyimaginowane ciastka, podnoszą nieistniejące ciężary, wyruszają w podróż koleją.

Otrzymuje pani nagrodę ex aequo z Jerzym Stuhrem, z którym spotkaliście się w pamiętnym „Ich czworo".

Bardzo cenię Zapolską, miałam też zaszczyt wtedy się spotkać z reżyserem Tomaszem Zygadłą. Potrafił odczytać naszą małą klasykę na nowo, wydobył z jej tekstu zupełnie nowe treści, odrzucając stereotypy.

U Zygadły grała pani zawsze krwiste postaci, również w „Dulskiej", „Przychodzi mężczyzna do kobiety", „Mutanci", „Moskwie-Pietuszkach", „Po tamtej stronie".

Byłam jedną z nielicznych osób, które zawsze pracowały z Tomkiem. Kiedy wiedziałam, że będzie reżyserował w Teatrze Telewizji, byłam spokojna o rolę. Miałam swojego reżysera, który we mnie wierzył. Bez niego czuję się teraz zagubiona. Jeszcze kiedy żył, błagaliśmy decydentów, żeby wystawić „Śmierć Felicjana", nowelę Zapolskiej o śmierci męża Dulskiej. Bezskutecznie.

Już za dwa tygodnie Teatr TV pokaże „Next-Ex" Juliusza Machulskiego. Kogo pani zagrała?

Mamuśkę, teściową, dynamiczną, z tupetem, która zawsze pojawia się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze i robi dużo szumu. Ucieszyłam się z tej charakterystycznej roli, bo mogłam sobie poszaleć. Ale marzę o klasyce. Ostatnio przygotowaliśmy z młodzieżą w Akademii Teatralnej „Zemstę". Od dechy do dechy, za karę! – bo jakoś była im mało znana. Nie było łatwo, ale myślę, że są zachwyceni, a niektóre cytaty z „Zemsty" weszły już nawet na stałe do ich słownika.

Maj 2012

70 lat kończy dziś Anna Seniuk. Wywiad z archiwum "Rzeczpospolitej", maj 2012

Dostała pani Wielką Nagrodę Festiwalu Dwa Teatry, tymczasem w ostatniej dekadzie zagrała pani w nim tylko trzy razy, ostatnio w 2008 r. Czy nagroda jest wołaniem o pani powrót?

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem