Rz: „This is Martin Bonner" to historia 60-letniego mężczyzny, który wyjeżdża do Reno, by pracować tam jako kurator pomagający odnaleźć się w normalnym życiu ludziom zwolnionym z więzienia. To podobno historia pana ojca.
Chad Hartigan: Ojciec miał 55 lat, gdy zawaliło mu się życie. Rozwiódł się, stracił pracę. Pojechał sam do Newton, w Wirginii, bo tam dostał robotę. Bardzo się o niego martwiłem. Nie wiedziałem, czy da sobie radę z samotnością i depresją, czy potrafi w nowym miejscu zdobyć przyjaciół i jakoś się zadomowić. Wtedy narodziła się myśl, żeby zrobić film o kimś po sześćdziesiątce, kto zaczyna nowe życie.
W tym wieku nie jest to łatwe.
Ale możliwe. Kiedy zaczynałem pisać scenariusz, chciałem opowiedzieć o mężczyźnie, który w innym mieście znajduje miłość. Ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Martin Bonner odzyskuje równowagę dzięki temu, że zyskuje przyjaciela i nowy cel w życiu.
Pana film dostał nagrodę publiczności podczas festiwalu w Sundance. W Polsce właśnie skończył się festiwal Off Plus Camera, na którym widzowie wyróżnili obraz „The Late Quartet", także opowiadający o starych ludziach, a najgłośniejszym tytułem europejskim ubiegłego roku była „Miłość" Michaela Hanekego. Nie sądzi pan, że widzowie zaczęli się interesować problemami trzeciego wieku?