Rozmowa z Maciejem J. Drygasem

Z Maciejem J. Drygasem o filmie dokumentalnym "Abu Hazar" rozmawia Małgorzata Piwowar

Aktualizacja: 29.04.2013 19:56 Publikacja: 29.04.2013 18:58

"Abu Haraz"

"Abu Haraz"

Foto: Materiały Promocyjne, Maciej Drygas m.dry. Maciej Drygas

W tegorocznym konkursie PLANETE+ DOC Film Festival bierze udział pański nowy film „Abu Haraz". Jest całkowicie inny niż dotychczas zrealizowane przez pana dokumenty...

Maciej J. Drygas:

Rzeczywiście to mój pierwszy film realizowany metodą obserwacji. Jednak cała jego struktura została przepuszczona przez autorski filtr i w tym sensie odnajduję w nim własny charakter pisma.

Zobacz galerię zdjęć

W 2005 roku, słuchając radia, dowiedziałem się przypadkowo o misji polskich archeologów w Sudanie. W związku z budową gigantycznej zapory wodnej w okolicach IV katarakty na Nilu, władze Sudanu zwróciły się do ekspertów z całego świata, aby włączyli się w ocalenie miejsc zagrożonych powstaniem ogromnego sztucznego jeziora o długości 180 km. Ta krótka radiowa rozmowa z wybitnym polskim archeologiem Bogdanem Żurawskim uruchomiła moją wyobraźnię. Poczułem jakąś bliskość z tym światem. Filmy dokumentalne, które dotychczas zrealizowałem też miały znamiona swoistej archeologii - powoływałem do życia światy, które już nie istniały. Pomyślałem, że pod bezkresnymi połaciami pustynnego piachu musiały wymieszać się świadectwa życia człowieka z czasów paleolitu, starożytnego Egiptu, wczesnego chrześcijaństwa, islamu. Stanęły mi przed oczyma archiwalne obrazy z budowy tamy asuańskiej, gdzie przenoszone były z miejsca na miejsce całe świątynie. Oczyma wyobraźni zobaczyłem piękny film o przemijaniu, odchodzącym świecie, w którym w roli głównych bohaterów miały wystąpić archeologia i historia.

PLANETE+ DOC Film Festival - czytaj więcej

Realizował pan ten film niemal siedem lat....

Byłem w Sudanie sześciokrotnie, za każdym razem spędzając tam miesiąc. Po raz pierwszy pojechałem na zaproszenie ekspedycji z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. Nasi naukowcy założyli bazę w Abu Haraz, skąd wyjeżdżali na wykopaliska. Abu Haraz to mikroskopijna wioska pośrodku pustyni. Osiemnaście domków postawionych z cegły uformowanej z nilowego mułu i zwierzęcych odchodów. Ledwo ponad osiemdziesięciu mieszkańców. Wkrótce okazało się, że to właśnie społeczność tej wioski stała się centralnym punktem mojej historii o ludziach stających wobec dramatycznych wyborów. Ten świat mnie uwiódł.

Maciej J. Drygas (ur. 1956),

dokumentalista słynący z perfekcyjnego cyzelowania swoich filmów. Laureat Nagrody Artystycznej Młodych im. Wyspiańskiego, dziś uczy adeptów zawodu m.in. w łódzkiej Filmówce. Autor takich filmów jak: „Usłyszcie mój krzyk", „Głos nadziei", „Jeden dzień w PRL", „Usłysz nas wszystkich", „Cudze listy".

„Abu Haraz" Macieja Drygasa - nowy film mistrza polskiej szkoły dokumentalnej, w którym portretuje losy mieszkańców małej miejscowości w Sudanie Północnym, przesiedlonych przymusowo wskutek budowy tamy na Nilu. Film wystartuje w konkursie głównym o Nagrodę Millennium.

Czym?

Otwartością. Ujęła mnie szczerość ludzi, którzy nie potrafią ani kłamać, ani udawać. Wielkie wrażenie wywarł na mnie kontrast między naszym światem pełnym nadmiaru, chaosu, i tamtym — pustynnym, surowym. Ale i tajemniczym, metafizycznym. Afrykańczycy kompletnie inaczej niż my odczuwają czas i przestrzeń. Donikąd się nie śpieszą, żyją w rytmach spokojnych i odwiecznych. Znajomy kardiolog uświadomił mi, że tam nie ma takiej jednostki chorobowej jak zawał serca.

Łatwo było przystosować się do tamtych warunków?

Nie pojawiłem się tam jako wszystkowiedzący Europejczyk, tylko dziecko, które chce się uczyć. Świat muzułmański rządzi się swoimi prawami. Kobiety i mężczyźni funkcjonują oddzielnie. A myśmy chcieli obserwować kamerą i jednych i drugich. Pozornie to były drobiazgi, ale bardzo istotne. Na przykład spożywanie posiłków. Mężczyźni zasiadają do wspólnej miski. Jedzą używając tylko prawej dłoni. Lewa służy do podmywania się. Jeśli chcesz wejść do cudzego domu, najpierw musisz zapytać mężczyznę o zgodę. Podobnie, jeśli chcesz filmować jego żonę czy dzieci. Później kiedy już staliśmy się członkami tej społeczności, wszystko się uprościło, ale początki nie były łatwe. Wspólnie z operatorem Andrzejem Musiałem, prowadziliśmy zeszyciki, w których codziennie zapisywaliśmy nowo poznane arabskie słowa. Uczyliśmy się ich od dorosłych i dzieci. To wspólne nauczanie słówek jeszcze bardziej nas integrowało. Inne bardzo ważne doświadczenie dotyczyło bycia na pustyni. Tam istnieją bardzo proste zasady: gdy kogoś spotykasz, musisz zapytać, czy czegoś nie potrzebuje, a jeśli potrzebuje — podzielić się z nim.

Czy miejscowi rozumieli, że kręci pan film?

To było najtrudniejsze - wytłumaczyć. Dla miejscowych biały człowiek, to albo lekarz, albo ten który daje pracę i płaci za nią pieniądze. Tak ludność Abu Haraz rozumiała kontakty z misją archeologiczną. Tłumaczenie, że realizujemy film, że będziemy obserwować ich życie, było dla nich abstrakcyjne. Kiedy pojęli, że film – znaczy fotografia, odwracali się uprzejmie w naszym kierunku, stawali w bezruchu i uśmiechając się patrzyli w obiektyw kamery. Po naszych kolejnych wyjaśnieniach, wreszcie zrozumieli, że film to ruchoma fotografia, więc znowu zaczęli pozować, tylko że w ruchu. Tłumaczyłem im, że jesteśmy ich pamięcią i że kiedy wioska niedługo zniknie pod wodą, dzięki naszej filmowej dokumentacji pozostanie namacalny ślad po jej istnieniu. Zrozumieli to dopiero, gdy zostali przeniesieni do Wadi Mugaddam – miasta zbudowanego pośrodku pustyni dla tysięcy przesiedleńców. Gdy przyjechaliśmy tam w kolejnym roku, ze wzruszeniem dziękowali za nasz trud.

Były niebezpieczne momenty w czasie pobytów w Sudanie?

Raz byliśmy aresztowani, ale wiedziałem, że to groźniejsze dla moich bohaterów niż dla nas. W tym kraju władza nie patyczkuje się z obywatelami. Wiedziałem, że co najwyżej nie będę już mógł tam wjechać, ale oni zostają...

Jaki był powód aresztowania?

To właściwie anegdotyczna sytuacja. Po zakończeniu zdjęć w małym miasteczku, poszliśmy się napić herbaty: operator, nasz kierowca, tłumacz, Sulejman — główny bohater dokumentu, i ja. Nagle przysiadł się do nas człowiek w czerwonym tiszercie, co już było dziwne, bo miejscowi chodzą w dżalabijach, i zaczął dopytywać się o paszporty mówiąc, że jest policjantem. Powiedziałem, że policjant musi mieć czapkę, a skoro jej nie ma — to mu paszportu nie pokażę. I tak od słowa do słowa... W końcu zagnał nas na miejscowy posterunek policji, gdzie głównym dowodem na działalność szpiegowską był wyciągnięty z mojego plecaka aparat fotograficzny i pisany po polsku dziennik. Zabrali nas na przesłuchanie 100 kilometrów dalej. To trochę przypominało mrożkowski teatr. I tam najważniejszego funkcjonariusza zapytałem, jak często widuje białych ludzi. Powiedział, że raz, dwa razy w roku. Zapytałem: „Czy myśli pan, że Amerykanie są takimi kretynami, żeby wysyłać do was białych agentów CIA? ". To go przekonało.

Pojechał pan tam z zamysłem realizacji filmu o przemijaniu i ostatecznie taki film jednak wyszedł....

Owszem. Tylko o całkiem innym przemijaniu.

A teraz do tego film o przemijaniu zbiegł się z premierą opery „Qudsja Zaher", do której napisał pan libretto i która opowiada o podobnym problemie....

Życie tak to wyreżyserowało. Jest ogromna odległość pomiędzy librettem, które powstało 15 lat temu i filmem, który zacząłem realizować lat temu siedem. Abu Haraz to wioska, która znalazła się na dnie, podobnie jak Qudsja Zaher, afgańska kobieta w otmętach morza, uciekinierka. Te światy rzeczywiście wiele łączy... W programie teatralnym do Qudsji Zaher jest tekst „Cierpienie kołem się toczy", gdzie autor próbował też analizować moje filmy. Wyszło, że przewija się przez nie temat pamięci i cierpienia....

Z Festiwalem Planete Doc jest pan związany od pierwszych edycji. Był pan jego jurorem, teraz uczestnikiem konkursu. Które emocje są silniejsze?

Największą wartością festiwali są spotkania, rozmowy. To ważniejsze niż nagrody. Ten festiwal bardzo lubię. Imponujące jak Artur Liebhart, jego twórca, tchnął w niego życie. Dziś jest jedną z największych takich imprez w Europie.

Nad jakim projektem pan teraz pracuje?

- Po „Cudzych listach" publicznie obiecałem, że już nie będę więcej realizować filmów dokumentalnych o PRL-u. Wydaje mi się, że moje cztery filmy zamykają się w jakąś całość. Teraz myślę o potężnym, rozłożonym na wiele lat projekcie filmu montażowego, w którym po raz ostatni zmierzę się z materiałami archiwalnymi, tym razem z całego świata – od Chin po Afrykę. Jeśli mi się to uda, pożegnam się z kolejnym doświadczeniem, któremu poświęciłem wiele lat, czyli przedzieraniu się przez archiwa. Poza tym bardzo chciałbym wydać album z fotografiami z Sudanu.

Pana bohaterowie widzieli już film?

Jeszcze nie. Oprócz filmu chcę im zawieźć cały zrealizowany materiał.

Tak jak to kiedyś im obiecałem. Oni wciąż tęsknią za Abu Haraz. Ja też. Czuję, jakbym był członkiem tej społeczności.

Spotkanie z Afryką, z pustynią, z mieszkańcami Abu Haraz odcisnęło się głębokim piętnem na moim życiu. Często wracam tam myślami, to jest jak chroniczna choroba, na którą nie ma już lekarstwa...

PLANETE DOC Film Festival

W czasie 10. jubileuszowej edycji PLANETE DOC Film Festival, który odbędzie się w Warszawie w dniach 10-19 maja (Kinoteka i Iluzjon) pokazanych zostanie ponad 140 filmów, które walczyć będę o Nagrodę Millennium.

Po raz drugi festiwal będzie miał równoległą odsłonę we Wrocławiu. Spośród filmów o tematyce ekologicznej w sekcji „Klimat na zmiany" wyłoniony zostanie laureat nagrody Green Cross Warsaw Award.

Oprócz nowej kulinarnej sekcji „Jedz lokalnie, myśl globalnie", w programie znajdą się także po raz pierwszy: „Oblicza fotografii" oraz sekcja „Miasto jest nasze". Projekcjom będą towarzyszyć debaty, spotkania z twórcami, wystawy, koncerty, warsztaty, wykłady mistrzowskie.

Jak co roku, festiwal PLANETE DOC będzie miał też internetową edycję - w kinie Iplex.pl widzowie będą mogli zobaczyć za darmo wybrane filmy prezentowane na festiwalu w poprzednich latach.

Więcej informacji o 10. PLANETE DOC FILM FESTIVAL na www.planetedocff.pl oraz www.facebook.com/PlaneteDoc.

W tegorocznym konkursie PLANETE+ DOC Film Festival bierze udział pański nowy film „Abu Haraz". Jest całkowicie inny niż dotychczas zrealizowane przez pana dokumenty...

Maciej J. Drygas:

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"