Wawrowski kroczy spokojnie swoją drogą. – Pociąga mnie na przykład odkrywanie zapomnianych utworów polskich – wyjaśnia. – Nikt za nas tego nie zrobi i choć to żmudna praca, czasami można znaleźć prawdziwy diament.
W przekonaniu, że rodzimych kompozytorów możemy promować bez kompleksów, utwierdza go estradowy partner Jose Gallardo. Tego argentyńskiego pianistę, grywającego z wieloma sławnymi artystami, odważył się zaprosić dwa lata temu do wspólnego występu na Festiwalu Muzyki Polskiej w Krakowie.
Jose, choć jest człowiekiem bardzo zajętym, zaproszenie przyjął, ale musiał się nauczyć utworów kompozytorów absolutnie mu nieznanych, jak Zygmunt Noskowski czy Szymon Laks. – Był zauroczony, zaszokowany naszą muzyką – wspomina Wawrowski.
„Aurorę" też nagrali wspólnie, na początek oferując „Mity" Szymanowskiego. Trzyczęściowe arcydzieło polskiej muzyki kameralnej potraktowali inaczej niż przed laty Kaja Danczowska i Krystian Zimerman, których interpretacja wciąż uchodzi za wzorcową. Zagrali z większym temperamentem (to niewątpliwie wpływ Gallardo), nie zatracając wszakże poetyckiego klimatu i brzmieniowych smaczków.
Płytę kończy zaś „Subito" Witolda Lutosławskiego. Ów żywiołowy utwór Wawrowski wykorzystuje do wirtuozowskich popisów. Robi to wszakże świadomie, bo dzięki temu przykuwa uwagę słuchacza, zmusza do słuchania tej muzyki.
– Skrzypce to instrument dla wirtuoza – uważa Wawrowski. – Nigdy jednak nie chciałem być uznany za tego, który słynie z technicznych sztuczek i trików. Skupiam się na tym, by zainteresować muzyką ambitną, a nie nudzić.