Aurora zaliczona, czyli spełnienie marzeń skrzypka

Janusz Wawrowski udowadnia, że muzyki uważanej za trudną można słuchać z autentyczną przyjemnością - pisze Jacek Marczyński

Publikacja: 06.05.2013 08:37

Janusz Wawrowski Jose Gallardo "Aurora" EMI Classics, CD 2013

Janusz Wawrowski Jose Gallardo "Aurora" EMI Classics, CD 2013

Foto: materiały prasowe

31-letni skrzypek nie ukrywa, że płyta

„Aurora"

to spełnienie jego pragnień. – Zawsze marzyłem, by być artystą ze stajni EMI – mówi „Rz" Janusz Wawrowski. – I oto podpisałem z tą firmą długoletni kontrakt. Co więcej, stało się to w czasach, gdy przemysł fonograficzny oszczędza, w pierwszej kolejności rezygnując z artystów z kręgów muzyki poważnej.

Zobacz na Empik.rp.pl

Sukces tym większy, że Janusz Wawrowski jest artystą na dorobku. Jego płytowy debiut przed sześciu laty z kompletem kaprysów Paganiniego był, co prawda, efektowny, płyta zdobyła nominację do Fryderyka i dobre recenzje na Zachodzie, ale młody skrzypek pozostał znany tylko zagorzałym melomanom.

Wawrowski kroczy spokojnie swoją drogą. – Pociąga mnie na przykład odkrywanie zapomnianych utworów polskich – wyjaśnia. – Nikt za nas tego nie zrobi i choć to żmudna praca, czasami można znaleźć prawdziwy diament.

W przekonaniu, że rodzimych kompozytorów możemy promować bez kompleksów, utwierdza go estradowy partner Jose Gallardo. Tego argentyńskiego pianistę, grywającego z wieloma sławnymi artystami, odważył się zaprosić dwa lata temu do wspólnego występu na Festiwalu Muzyki Polskiej w Krakowie.

Jose, choć jest człowiekiem bardzo zajętym, zaproszenie przyjął, ale musiał się nauczyć utworów kompozytorów absolutnie mu nieznanych, jak Zygmunt Noskowski czy Szymon Laks. – Był zauroczony, zaszokowany naszą muzyką – wspomina Wawrowski.

„Aurorę" też nagrali wspólnie, na początek oferując „Mity" Szymanowskiego. Trzyczęściowe arcydzieło polskiej muzyki kameralnej potraktowali inaczej niż przed laty Kaja Danczowska i Krystian Zimerman, których interpretacja wciąż uchodzi za wzorcową. Zagrali z większym temperamentem (to niewątpliwie wpływ Gallardo), nie zatracając wszakże poetyckiego klimatu i brzmieniowych smaczków.

Płytę kończy zaś „Subito" Witolda Lutosławskiego. Ów żywiołowy utwór Wawrowski wykorzystuje do wirtuozowskich popisów. Robi to wszakże świadomie, bo dzięki temu przykuwa uwagę słuchacza, zmusza do słuchania tej muzyki.

– Skrzypce to instrument dla wirtuoza – uważa Wawrowski. – Nigdy jednak nie chciałem być uznany za tego, który słynie z technicznych sztuczek i trików. Skupiam się na tym, by zainteresować muzyką ambitną, a nie nudzić.

„Aurora" rzeczywiście wciąga, album można polecić nawet tym, którzy z rezerwą podchodzą do XX-wiecznej muzyki. Wawrowski umie prowadzić narrację i budować klimat, a przy tym tak dobrał utwory, by zachować zmienność nastroju. Jest na płycie nawet świetnie zagrany blues – jedna z części sonaty Maurice'a Ravela. Francuski kompozytor chętnie bowiem chłonął nowatorską w jego czasach muzykę amerykańską.

Pozostaje tylko wyjaśnienie tytułu albumu. Aurora to jedna z części sonaty na skrzypce solo Belga Eugene Ysaye'a. Skomponował on sześć takich utworów, każdy dedykując innemu znakomitemu wirtuozowi. Do dziś wszyscy wykonawcy podchodzą do nich z respektem, traktując jako trudny sprawdzian. Janusz Wawrowski zaliczył go z wynikiem bardzo dobrym.

Posłuchaj płyty "Aurora" Janusza Wawrowskiego

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"