Jubileusz Wojciecha Kępczyńskiego

Wojciech Kępczyński – twórca tak przebojowych spektakli jak „Upiór w operze" czy „Deszczowa piosenka" – obchodzi jubileusz 40-lecia pracy. Jego artyści urządzają mu w środę benefis, oczywiście w Teatrze Roma.

Aktualizacja: 18.11.2013 12:51 Publikacja: 16.11.2013 13:25

Wojciech Kępczyński w czasie próby

Wojciech Kępczyński w czasie próby

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Jest reżyserem, który do polskiego teatru muzycznego wprowadził najwyższe standardy. Jako jeden z niewielu inscenizatorów na świecie otrzymał prawo wystawiania „Kotów", „Upiora w operze" czy „Les Miserables" według własnej koncepcji. W innych krajach teatry kupują licencję nie tylko na sam musical, ale i na inscenizację, którą należy powielić.

Zobacz galerię zdjęć

Wojciech Kępczyński cieszy się takim zaufaniem Camerona Macintosha, najważniejszego producenta na londyńskim West Endzie czy kompozytora Andrew Lloyda Webbera, że może działać samodzielnie. A przedstawienia w warszawskim Teatrze Roma idą przy ponad stuprocentowej frekwencji. „Deszczową piosenkę" w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego, której premiera odbyła we wrześniu ub. roku zagrano już 250 razy. Obejrzało ją około ćwierć miliona widzów, co czwarty bilet kupiony w ub. sezonie do warszawskiego teatru, był właśnie biletem do Romy.

Dzisiaj jest więc reżyserem z sukcesami i mało kto pamięta, że zaczynał jako aktor. Pierwszy epizod zagrał jeszcze na studiach w „Kramie z piosenkami" w Teatrze Narodowym w 1968 roku, pierwszy angaż otrzymał w 1973 roku – a więc 40 lat temu – do stołecznego Teatru Komedia. Na tej scenie, a także potem w warszawskich Rozmaitościach grywał raczej niewielkie role, a brak aktorskich sukcesów rekompensował... choreografią. Wojciech Kępczyński jest bowiem również absolwentem warszawskiej szkoły baletowej, a umiejętności w niej zdobyte zaczął wykorzystywać od początku lat 80. przygotowywaniem ruchu scenicznego i choreografii w przedstawieniach dramatycznych w wielu polskich teatrach.

Przełom w jego karierze nastąpił w 1991 roku, gdy został dyrektorem Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. I sprawił, że zaczęło być o nim głośno w Polsce. Wpadł na pomysł organizowania Międzynarodowych Festiwali Gombrowiczowskich, a przede wszystkim wyreżyserował kilka przedstawień muzycznych, spośród których rock-opera Webbera „Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze" stała się ogólnopolskim wydarzeniem.

W 1998 roku wygrał konkurs na dyrektora Romy. Początki były szalenie trudne. – Zespół chciał mnie wyrzucić i paraliżował moje działania – wspominał potem w rozmowie z „Rz". – Teatr miał trzy miliony długu i aż 150 etatów artystycznych. Zmiany były niezbędne. Moim zdaniem nie było szans na stworzenie dobrego teatru muzycznego z artystami przygotowanymi do grania operetki. Nigdzie się to nie udaje, bo to są inne głosy i inny sposób śpiewania. Ze starego składu zostało jednak wiele osób: muzycy, administracja, brygada techniczna. Ze sporą częścią zespół musiałem się jednak pożegnać.

Dziś po 15 latach Romę można zaliczyć do czołowych scen muzycznych Europy. Wojciech Kępczyński wyreżyserował tu m. in. takie musicalowe przeboje jak „‚Miss Saigon", „Grease", „Koty", „Upiór w operze", „Aladyn junior", „Deszczowa piosenka", a także „Akademię pana Kleksa" według powieści Jana Brzechwy z muzyką Andrzeja Korzyńskiego. Obsada wszystkich spektakli dobierana jest drogą castingu, ale teatr wykształcił grupę utalentowanych, dobrze śpiewających i tańczących aktorów, których nazwiska pojawiają się w obsadach kolejnych premier. Roma dorobiła się też sceny kameralnej, gdzie można obejrzeć świetne przedstawienia z pogranicza kabaretu literackiego („Tuwim dla dorosłych" czy „Berlin czwarta rano").

O czym więc marzy marzy Wojciech Kępczyński – człowiek sukcesu po 40 latach pracy? Oczywiście o kolejnych premierach. Już 28 listopada w Roma szykuje składankowe widowisko „Ale musicale" tym razem w reżyserii Sebastiana Gonciarza. Sam Wojciech Kępczyński przymierza się do wystawienia kolejnego światowego hitu, jakim jest „Mamma Mia" z piosenkami Abby. Bardzo chciałby też pokazać największy przebój sceniczny ostatnich sezonów, czyli „Księgę Mormona", choć ma obawy, że dla części polskiej widowni może to być zbyt obrazoburczy musical. Może więc zamiast tego uda mu się doprowadzić wreszcie do powstania widowiska „Zły" według powieści Leopolda Tyrmanda. Tę premierę zapowiada przecież już od kilku lat.

Jacek Marczyński

Jest reżyserem, który do polskiego teatru muzycznego wprowadził najwyższe standardy. Jako jeden z niewielu inscenizatorów na świecie otrzymał prawo wystawiania „Kotów", „Upiora w operze" czy „Les Miserables" według własnej koncepcji. W innych krajach teatry kupują licencję nie tylko na sam musical, ale i na inscenizację, którą należy powielić.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"