Przypominamy rozmowę z 11 grudnia 2013 r.
Skąd pomysł „Preludiów premierowych" w Salach Redutowych?
Stanisław Leszczyński:
Na świecie coraz więcej teatrów operowych nie ogranicza działalności do spektakli, ale proponuje koncerty – symfoniczne, kameralne, także recitale. Wydawało mi się, że stworzenie pewnego rodzaju kontrapunktu dla opery może być ze wszech miar interesujące. Będziemy pokazywać bardziej liryczne, kameralne oblicze kompozytorów wielkich dzieł operowych. Przy okazji premiery „Diabłów z Loudun" zaproponowaliśmy zupełnie „innego" Pendereckiego: twórcę na przykład pięknej „Missa brevis". Jest też drugi, ale nie mniej ważny aspekt: ten cykl motywuje muzyków Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, ma przeciwdziałać pewnej rutynie, w jaką mogą popadać członkowie orkiestry, zwłaszcza w teatrze repertuarowym, takim jak nasz. Daje im szansę rozwijania umiejętności w różnorodnej aktywności artystycznej. Nie znaczy to jednak, że do cyklu nie będą zapraszani wybitni soliści czy kameraliści z zewnątrz.
Traktuje pan programowanie tych koncertów jako inspirującą przygodę? Nie jest przecież łatwo stworzyć kameralny wizerunek Wagnera.