Apatia, niski popęd seksualny, słabość mięśni, przemęczenie – to efekt niskiego poziomu testosteronu. Można to zmienić – reklamują firmy oferujące zdrowym mężczyznom preparaty z tym hormonem.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat rynek tego rodzaju specyfików wzrósł dwunastokrotnie. Jego wartość szacuje się na co najmniej 2 mld dol. W samych Stanach Zjednoczonych zapotrzebowanie na testosteron wzrosło trzykrotnie. Przyjmuje go ok. 3 proc. mężczyzn po 40. roku życia. Sami lekarze przyznają jednak, że suplementacja testosteronu ma sens u 0,5 proc. panów.
A co z resztą? Testosteron w żelu nakładanym na skórę lub w plasterkach traktowany jest jako preparat „rekreacyjny", pomagający walczyć z „syndromem niskiego T" – jak nazywane jest teraz naturalne obniżenie poziomu testosteronu przychodzące z wiekiem.
– Terapia podnosi jakość życia, to jest jasne bez dwóch zdań. Jeżeli porozmawiacie z pacjentami przyjmującymi testosteron, zobaczycie sami, że teraz mogą więcej – przekonuje w rozmowie z BBC androlog dr Hugh Jones. To on jest głównym autorem opublikowanych przed rokiem badań oceniających zdrowie mężczyzn z cukrzycą i niskim poziomem testosteronu. Pacjenci, którym hormon ten podawano, obarczeni byli niższym ryzykiem zgonu.
Ale inne testy nie przynoszą już tak optymistycznych wyników. Opublikowane w listopadzie rezultaty badań blisko 9 tys. mężczyzn wskazują, że podawanie im tego hormonu zwiększyło ryzyko wystąpienia udaru mózgu i zawału serca aż o jedną trzecią. Wreszcie przedstawiona na łamach pisma „PLoS One" historia medyczna 55 tys. mężczyzn wskazuje, że u panów po 65. roku życia ryzyko zawału wzrosło dwukrotnie.