Reklama

W niedzielę ?80. urodziny Leonarda Cohena

Bard uczci ?przypadające w niedzielę ?80. urodziny ?prezentem dla fanów: ?płytą „Popular Problems" - pisze Jacek Cieślak.

Aktualizacja: 20.09.2014 16:15 Publikacja: 20.09.2014 16:05

W niedzielę ?80. urodziny Leonarda Cohena

W niedzielę ?80. urodziny Leonarda Cohena

Foto: materiały prasowe

Zobacz galerię zdjęć

Najwierniejsi słuchacze Cohena, którzy znają każdy song Kanadyjczyka, już podczas tournée w 2010 roku mogli mieć pewność, że powstanie nowa płyta. Właśnie wtedy śpiewał „Born in Chains" – utwór niewydany wcześniej na żadnym albumie. Nadzieję na ten kolejny podtrzymywały również doniesienia, że podczas prób Cohen wykonuje inny nowy song „My Oh My".

Nadzieje się spełniły – obie kompozycje znalazły się na „Popular Problems". W muzycznym kształcie  albumu pomógł producent Patrick Leonard, dawny współpracownik Madonny, a wcześniej Pink Floydów czy Bryana Ferry'ego. Leonard jest współkompozytorem ośmiu z jedenastu piosenek, dodał do nich bluesowe tony instrumentów klawiszowych, sekcję instrumentów dętych i solo na wiolonczelę.

– Współpracowało się nam zgodnie, ego żadnego z nas nie przeszkadzało w najmniejszym stopniu – powiedział Cohen w wywiadzie z Bobem Santellim, szefem Grammy Museum. Jedną z najbardziej zaskakujących piosenek jest „Born in Chains", nad którą biedził się przez 40 lat.

– Przepisywałem ją ciągle na nowo, ponieważ zmieniało się moje spojrzenie na sprawy teologiczne – wyznał muzyk. – Teraz znalazłem odpowiednie brzmienie w stylu gospel. W ogóle ta płyta narodziła się bardzo szybko, w przeciwieństwie do poprzednich, których powstanie opóźniała moja perfekcja z jednej strony, a lenistwo z drugiej. Jedno się nie zmieniło. Wiem, że pisanie jest jak bycie położną. Piosenki przychodzą na świat, gdy się je dopieszcza.

Reklama
Reklama

Leonard Cohen wyznał też, że ma już gotową połowę następnej płyty i na „200, 300 procent" pojedzie na kolejne tournée. Kiedy – jeszcze nie wiadomo.

Poprzednie było jak grom z jasnego nieba. Nie występował przez 15 lat, do 2008 roku, ale jak już zaczął, to na początku zapełniał teatry w Kanadzie, a potem hale i stadiony. Robił wrażenie, jakby chciał się wyśpiewać za wszystkie czasy. Mimo zaawansowanego wieku dawał trzyipółgodzinne koncerty, schodząc z estrady tylko na czas przerwy. Łącznie wystąpił 247 razy.

– Nie myślałem, że będę mógł jeszcze występować, chociaż miałem na ten temat sny – mówił w wywiadzie dla „Rolling Stone". – Czasami były to koszmary. Wchodziłem na estradę i okazywało się, że zapomniałem słowa piosenek. Nie myślałem o koncertach z przyjemnością. Ośmieliła mnie publiczność i wysokie kompetencje muzyków. Musiałem podreperować też swój mały majątek – dodawał ironicznie.

W 2005 roku jego dawna przyjaciółka i menedżerka Kelley Lynch sprzeniewierzyła ponad 5 mln dolarów z funduszu emerytalnego artysty. Zostało mu 150 tys., za mało, by płacić wysokie podatki. Cohen wygrał 9 mln dolarów odszkodowania, ale ich nie zobaczył, bo menedżerka zniknęła.

– Nie polecam utraty całego majątku jako sposobu na dyscyplinę zawodową, ale dzięki temu życie potrafi być zaskakujące – mówił na początku tournée, które przyniosło 40 mln dolarów.

Stracił pieniądze i kontakt z rzeczywistością, ponieważ schronił się do klasztoru zen na Mount Baldy w Los Angeles. Żył pod duchowym przywództwem mistrza Kyozan Joshu Sasaki. Został mnichem zen i nadał sobie imię Cichy. Miał to być sposób na pokusy, jakie niósł artystyczny świat.

Reklama
Reklama

– Zacząłem ostro pić, po trzy butelki wina przed występem – mówił. – Wypalałem też kilka paczek papierosów dziennie. To odbiło się na zdrowiu. Schudłem ponad dziesięć kilo.

Z klasztoru uciekł, bo znowu się zakochał. Mówił o tym w telewizyjnym wywiadzie.

– Nie miałem daru, żeby być perfekcyjnym mnichem. Dlatego się poddałem. Dzięki Bogu! – wyznał. – Ale to dobrze, że znalazłem się w klasztorze, bo to szpital leczący z chorób, którymi są wszystkie iluzje. W tym sensie odniosłem sukces. W klasztorze pozbyłem się depresji, smutku i tej kapryśności, która polega na tym, że nie wiemy, czego chcemy. A przede wszystkim pozbyłem się bezsensownych żądz, które wpędzają nas w stres. Zdałem sobie sprawę, że nie ma świata, w którym będzie nam lepiej. I że nie będzie nam lepiej z innymi kochankami. A byłem specjalistą od takich złudzeń.

Kobiety nieustannie pytają Cohena o jego łatwość w zdobywaniu nowych partnerek. I składają miłosne propozycje.

– Oczywiście, każdy człowiek, który zrobił jakąś karierę, ma lepszą pozycję do nawiązywania relacji – powiedział. – Z czasem dorabiamy się trików, chwytów. Można kogoś oszukać, nabrać. Ale nie siebie. Nabieramy tylko obrzydzenia do siebie, gdy idziemy na łatwiznę, gdy kłamiemy.

Zawsze pomagały mu kobiety. Judy Collins zaśpiewała jego balladę „Suzanne" i tak wszystko się zaczęło. Potem na temat męskości Cohena krążyły legendy. Wśród zdobyczy w słynnym nowojorskim Chelsea Hotel była Janis Joplin. Związał się z Suzanne Vegą i Joni Mitchell. Ale też wiele opowieści o podbojach okazało się poetycką fantazją. Mówiła o tym bohaterka ballady „Suzanne", która miała rzekomo z Cohenem zdradzić męża.

Reklama
Reklama

– Z mężem, z którym on się przyjaźnił, byłam już w separacji, a relację z Leonardem określiłabym jako platoniczną – wspominała Suzanne Verdal. – Gdybyśmy chcieli iść do łóżka, okazji było wiele, ale nigdy do tego nie doszło. Szanowałam jego pozycję, ale nie chciałam być jedną z wielu, jakie mógł mieć.

Prawdą jest to, o czym śpiewa w balladzie: Suzanne częstowała jaśminową herbatą.

– Pisanie wierszy było sposobem na podrywanie dziewczyny – komentował.

Na nowej płycie jest poważny. W wideoklipie „Almost Like the Blues" melodeklamuje apokaliptyczne strofy o świecie pełnym wojen i innych zagrożeń, co ilustruje kolaż jego podobizn. Wiek artysty podkreśla laseczka, którą się podpiera.

Brzemię doświadczeń niesie gigantyczne. Urodził się trzy miesiące przed Elvisem Presleyem. Karierę wokalisty zaczął późno – w wieku chrystusowym, czyli mając 33 lata. Przypomnijmy, że kiedy The Beatles się rozpadali, nie przekroczyli trzydziestki. To był czas ludzi młodych, dlatego gdy Cohen rozmawiał z pierwszym agentem koncertowym, usłyszał od niego: „Nie jesteś za stary na tę grę?". Może i był. Stracił właśnie ojca, ale też znalazł inspirację w znajomości z guru bitników Jackiem Kerouakiem, którego spotkał w hipisowskiej komunie na greckiej wyspie Hydra. Jak na lewicowego intelektualistę przystało, flirtował z komunizmem, a w 1961 roku, w czasie amerykańskiej inwazji w Zatoce Świń, był na Kubie po stronie Fidela Castro. Przybył tam wystylizowany na Che Guevarę.

Reklama
Reklama

Teraz demonstruje na okładce inną modę. Laseczka, kapelusz i szykowny garnitur to wizytówka elegancji, która jest wspomnieniem czasów jego dzieciństwa.

– Kiedy dojrzewałem, pojęcie profili psychologicznych nie było jeszcze znane – powiedział. – Chodziło tylko o to, żeby mniej lub bardziej trzymać się zasad. Liczyła się dyscyplina. Nie było miejsca na żadną młodzieńczą rebelię. Rodzice dominowali. Samopoczucie dziecka się nie liczyło. Jeśli miało buty i gdzie spać, nie mogło narzekać. Ja miałem szczęście nauczyć się dobrych manier, które cenię sobie o wiele bardziej od dyscypliny.

Nie uskarża się na dzieciństwo. Wspomina je ciepło, choć można się domyśleć, że brakowało mu miłości rodziców.

– Miałem szkockiego teriera – wspomina. – To była najbliższa mi istota. Zapytany przez dziennikarkę, czy miałby ochotę na miłość, odpowiedział:

– Nie jestem aktywny na tym polu, ale mogę zrobić wyjątek. Bycie babiarzem to dziwna reputacja, ale dzięki niej mogłem docenić pracowitość kobiet. Można się z nimi porozumieć. Nie mam złudzeń, że to one decydują. One zaczynają miłosne show.

Reklama
Reklama

Na daty muzycznego show musimy jeszcze poczekać.

Zobacz galerię zdjęć

Najwierniejsi słuchacze Cohena, którzy znają każdy song Kanadyjczyka, już podczas tournée w 2010 roku mogli mieć pewność, że powstanie nowa płyta. Właśnie wtedy śpiewał „Born in Chains" – utwór niewydany wcześniej na żadnym albumie. Nadzieję na ten kolejny podtrzymywały również doniesienia, że podczas prób Cohen wykonuje inny nowy song „My Oh My".

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Reklama
Reklama