Koncert w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej odbył się przy komplecie publiczności. To był półmetek festiwalu Jazz Jantar, który rozpoczął się 4 listopada występem zespołu Robert Glasper Experiment, a 16 listopada zakończy go Organ Trio Jamesa Cartera. Tegoroczna edycja przebiega pod dyktando saksofonistów, którzy są bądź liderami, jak Branford Marsalis, James Carter i Rudresh Mahanthappa, członkami zespołów jak Sonja Marie Henriksen Labianca, Henryk Miśkiewicz, Maciej Sikała i Marek Pospieszalski albo wystąpili solo jak Matana Roberts i Colin Stetson.
Branford, najstarszy z braci Marsalisów, przyjechał na Jazz Jantar po pięciu latach od występu jego „New" Quartet. Aktualny zespół też można ochrzcić mianem „new", bowiem pojawił się w nim młody perkusista Justin Faulkner. Dzięki niemu zespół saksofonisty zyskał „turbodoładowanie" w postaci niezwykle ekspresyjnego rytmu. - Justin ma dużo energii, jest silny, ma doskonałą technikę - powiedział Branford Marsalis „Rz". Jest też wyjątkowo gorliwym studentem, chętnie uczy się wszystkiego, skupia się na istocie muzyki, a przy tym jest innowatorem. Dzięki temu możemy grać w różnych stylach. Poznał historię gry na perkusji od początku istnienia jazzu do dziś. A nie od środka, jak większość.
Tak jak pianista Joey Calderazzo daje liderowi pewność i oparcie, że w każdym fortepianowym akordzie muzyka kwartetu zyskuje głębię i liryzm, tak dzięki nowemu perkusiście otrzymuje młodzieńczą energię i zapał. Ostoją spokoju i precyzyjnego rytmu pozostaje niezmiennie wielobarwny kontrabas Erica Revisa.
W czasie koncertu Branford Marsalis poświęcał perkusiście dużo uwagi. Kierował saksofon w jego stronę, wyraźnie zachęcał Justina Faulknera do innowacyjnej gry, a ten odpowiadał ze zdwojoną energią.
Koncert rozpoczął się jak album „Four MFs Playin' Tunes", który miał premierę dwa lata temu, od tematu Joeya Calderazzo „The Mighty Sword". Nastrojowy wstęp pianisty rozwinął Branford Marsalis prezentując piękny ton saksofonu tenorowego. W doskonałej akustycznie sali Polskiej Filharmonii Bałtyckiej zabrzmiał szczególnie donośnie i musiał poruszyć wrażliwych na brzmienie słuchaczy. Takiego saksofonu nie usłyszymy nawet na najlepszym sprzęcie audio, trzeba przyjść na koncert do dobrze nagłośnionej sali.