Jakie pana osobiste przemyślenia wiążą się z tytułem nowego albumu "Respect Yourself"?
Joe Cocker: Skończyłem pić. Dzięki temu znów czuję się silny, odczuwam radość, którą daje mi każdy dzień. Bez alkoholu wspaniale smakuje mi każdy koncert. Czuję się jak nowo narodzony. Muszę też wspomnieć, że byłem w Nowym Jorku, kiedy miasto przeżywało dramat po terrorystycznym ataku na World Trade Center. Kiedy widziałem dymy unoszące się nad zawalonymi konstrukcjami, pomyślałem, że skończył się czas łatwo wypowiadanych słów, głupich żartów. Jak nigdy wcześniej potrzebowałem powiedzieć w piosenkach coś ważnego. Szanujmy się.
A propos szacunku - czy są w muzyce rzeczy, których nie zrobiłby pan, bo nie licowałyby z pana godnością?
Mógłbym powiedzieć, że nie zaśpiewałbym wyłącznie dla pieniędzy. Niestety zdarzało mi się i to. Były i kompromisy w moim artystycznym życiu. Przyznaję się do tego. Mam jednak nadzieję, że nie tylko z nimi kojarzy się moje nazwisko. Album, który właśnie nagrałem, jest już dwudziestym w dorobku. Może nigdy nie odniosłem tak wielkiego sukcesu jak po debiutanckiej płycie. Myślę jednak, że mimo kilku gorszych albumów, dochowałem wierności sobie. Zawsze mam nadzieję, że moja muzyka jest jak dobry obraz. Kiedy spojrzymy nań kolejny raz, zawsze odnajdziemy coś nowego, wartościowego.
Jest pan obecnie najbardziej znanym reinterpretatorem muzycznych przebojów. Jak wybiera pan piosenki, które na lata łączą się z pana nazwiskiem, bywa, że przewyższają klasą wykonania oryginalne?
Śpiewam cudze piosenki, bo ci, którzy pisali kiedyś dla mnie, teraz już nie komponują. W wyborze obcych piosenek, najważniejszą rolę gra czas. Bywało, że kompozycja podobała mi się, ale było za wcześnie, by wziąć ją na warsztat, zbytnio kojarzyła się z pierwszym wykonawcą. A ja nie chcę odcinać kuponów. Wolę poczekać cierpliwie, aż jej sława przebrzmi. Niestety bywa i tak, że piosenka podoba mi się, kiedy słucham oryginału, wiem, jakbym zaśpiewał ją po swojemu, tymczasem w studiu przeżywam rozczarowanie. Cieszę się, że z przebojem INXS "Never Tear Apart Us" wszystko przebiegło po mojej myśli. Podsunął mi go australijski menedżer Roger Davis. Zmarłego tragicznie wokalisty INXS Michaela Hutchence'a nie spotkałem nigdy.