"Rzeczpospolita": Jesteśmy zszokowani atakami terrorystycznymi w Paryżu, gdzie ma pan apartament. Co będzie dalej?
Bryan Adams: Tak jak wielu ludzi na świecie jestem dotknięty tymi strasznymi aktami terroru i zastanawiam się, jak wpłyną na nasze codzienne życie.
To był pierwszy atak podczas rockowego koncertu. Zginęli pracownicy największych muzycznych koncernów: Universalu i Warnera. A U2 oraz Coldplay odwołały swoje paryskie występy.
Staram się ważyć słowa, ale nie mogę się powstrzymać: nienawidzę tego, co zrobili terroryści. Nie mogę uwierzyć, że stało się coś tak strasznego. Te działania mają sprawić, by żaden z muzyków nie chciał grać koncertów, wychodzić na scenę, a fani bali się chodzić na nasze występy. Mam nadzieję, że tak się nie stanie i zbudujemy nowy system bezpieczeństwa. Ale każdy, kto żyje w Nowym Jorku albo tam przyjeżdża, doświadczył na własnej skórze, jak wygląda życie po ataku na World Trade Center. Wejście do dużych budynków wiąże się z drobiazgową kontrolą. Niewykluczone, że teraz, idąc na koncert, który powinien być manifestacją radości, witalności, będziemy musieli poddać się takiej kontroli jak w Nowym Jorku czy na lotniskach. Wszystko to jest bardzo smutne, ale są ludzie, których marzeniem jest, byśmy bali się wszędzie, o każdej porze dnia i nocy. Mamy się bać na ulicach naszych miast i na koncertach.
Będzie się pan czuł bezpiecznie na scenie?
Wyobraźmy sobie następującą sytuację: muzycy wchodzą na scenę, mają grać, ale zastanawiają się, czy na sali jest ktoś, kto ma pistolet lub karabin maszynowy. To chore. Nie chcę nawet o tym myśleć. Nie rozmawiajmy o tym.
Jest pan synem dyplomaty, przebywał pan w latach 70. w Izraelu. Widzi pan realną szansę na porozumienie między Żydami, Arabami i cywilizacją euroatlantycką?
Powiem może coś strasznego, ale tak myślę: politycy nie chcą się porozumieć, a w każdym razie nie zrobili nic, żeby porozumienie stało się możliwe. Sprawa jest złożona, trzeba jednak pamiętać też o tym, że Zachód zaangażował się na Bliskim Wschodzie i nie chce stamtąd wyjść. Arabowie nie czują szacunku dla swojej cywilizacji we własnych krajach, a myślę, że taka postawa złagodziłaby napięcia. Sądzę, że trzeba szukać przyczyn dzisiejszych napięć dużo wcześniej – w strefie Gazy.
Po II wojnie starły się tam interesy Europy, Arabów, Izraela. Pan zrobił zdjęcia weteranów wojen w Afganistanie i w Iraku. Można je oglądać na wystawie w CSW w Toruniu w ramach festiwalu Camerimage.
Robiłem zdjęcia młodych ludzi rannych na wojnie, wcześniej rozmawiałem z każdym z nich, a zgromadzony materiał zamieściłem w książce „Okaleczeni: świadectwo wojny". Chciałbym pokazać, jakie są mechanizmy wojny. Każdy młody żołnierz jest przekonany, że potrwa ona krótko, dwa tygodnie – nie więcej. A dziesięć lat później się okazuje, że wojna trwa i ujawniają się kolejne jej skutki. Młodzi ludzie wracają do domów okaleczeni – fizycznie i psychicznie. Moja książka ma być jednym z ostrzeżeń przed skutkami wojny. Chcę, aby nikt, kto zetknie się z albumem, nie mógł powiedzieć: nie wiedziałem, nie słyszałem. Moje zdjęcia stawiają pytania: „Bierzesz to pod uwagę?", „Jesteś na to gotowy?", „Czy naprawdę tego chcesz?". Jeden z brytyjskich dziennikarzy powiedział, że moja książka powinna leżeć na biurku każdego polityka, który podejmuje decyzje o wysłaniu młodych ludzi na wojnę.