Gitanas Nauseda cztery dni po inauguracji odwiedził nasz kraj, spełniając zapowiedź z kampanii wyborczej, że Polska będzie celem jego pierwszej wizyty zagranicznej. Andrzej Duda uznał to za „ważny znak przyjaźni". Nie padły górnolotne zapowiedzi ani hasła o strategicznych stosunkach.
Po dziesięcioletniej epoce raczej nacjonalistycznie nastawionej prezydent Dalii Grybauskaite można mówić o nadziei na poprawę stosunków także na poziomie głów państwa. Atmosfera między Warszawą a Wilnem się polepszyła odkąd dwa i pół roku temu premierem został Saulius Skvernelis. Sam Nauseda o relacjach w czasach Grybauskaite powiedział, że „było chłodniej" albo panowała „stagnacja".
Polski prezydent chciałby, aby jego relacje z nowym prezydentem Litwy przypominały te z czasów Lecha Kaczyńskiego i Valdasa Adamkusa (poprzednika Grybauskaite), którzy spotykali się bardzo często i przyjaźnili. Nauseda, którego Adamkus popierał w majowych wyborach, uznał to za piękną metaforę.
Czasy Adamkusa i Kaczyńskiego są jednak mitologizowane. Chłodu w stosunkach bilateralnych by nie było, gdyby postulaty mniejszości polskiej zostały spełnione, zanim Grybauskait? doszła do władzy.
Nic nie wskazuje na to, by zmieniło się coś w zakresie pisowni polskich nazwisk w paszporcie. Nauseda w kampanii wyborczej popierał wersję nie do zaakceptowania dla Polaków: na głównej stronie nazwisko w wersji litewskiej (np. Senkevič), a dopiero na drugiej w polskiej (Sienkiewicz). A ponieważ w rejonach zamieszkanych przez Polaków dostał najwyższe w skali kraju poparcie w drugiej turze wyborów, to jest przekonany, że im takie rozwiązanie nie przeszkadza. Te wyborcze głosy były jednak przede wszystkim nie za jego kandydaturą, lecz przeciw konkurentce wystawionej przez znienawidzonych konserwatystów Ingridzie Šimonyte.