Kampania dopiero się rozkręca. Na ulicach i w telewizji widać na razie tylko plakaty i spoty liderów partii i posłów, którzy kampanię budują na zdobytej dotąd popularności. A co robią nowicjusze i kandydaci z dalszych miejsc na listach, by zwrócić na siebie uwagę?
-Muszą mieć niekonwencjonalne pomysły i sztab ludzi. W pojedynkę nie będzie sukcesu -uważa politolog z Uniwersytetu Warszawskiego Bartłomiej Biskup. I ocenia: -Na razie, prócz kilku billboardów, nie widzę przejawów warszawskiej kampanii. Powinna ruszyć teraz, gdy partie znają już numery list.
Najwcześniej wyborczy bój rozpoczęło warszawskie PiS. I od razu określiło metodę: frontalny atak na Hannę Gronkiewicz-W Altz i rządzącą stolicą koalicję PO-LiD.
Kandydaci z pierwszej dziesiątki Marek Makuch i Maciej Więckowski kilka razy w tygodniu zwołują dziennikarzy, by wyliczyć, co złego dzieje się w mieście. Czasami dołącza do nich wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz. Zarzucili, że PO marnotrawi dorobek PiS z poprzedniej kadencji dotyczący poprawy bezpieczeństwa. Wcześniej krytyków Ali korki na billboardach z hasłem: "spowolnili Warszawę, spowolnią Polskę", i wyliczali koszt aut służbowych dla ratusza.
Kandydaci z dalszych miejsc na liście PiS nie uczestniczą w tych atakach i radzą sobie sami. Lider młodzieżówki Jarosław Krajewski, rok temu sztabowiec Kazimierza Marcinkiewicza, wymyślił np. ulotkę w formie komiksu. - Takiej ulotki niemiał nikt - cieszy się. Krajewski uruchomił też stronę, na której również w komiksowej formie opowiada o programie i rekomendacjach innych osób, m.in. Konrada Ciesiołkiewicza, byłego rzecznika i twórcy wizerunku medialnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza.