- Oczekuję męskiej rozmowy - tak o spotkaniach przed telewizyjnymi kamerami z byłym prezydentem i premierem mówił Donald Tusk.
Zadeklarował, że do pierwszego starcia jest gotowy stanąć już we wtorek. Ten termin nie odpowiada jednak Kwaśniewskiemu, który na ten dzień ma już umówione spotkania poza Warszawą. - Jestem w Gdyni albo Słupsku, sam nie wiem gdzie - tłumaczył w TOK FM. Jeden z jego najbliższych współpracowników Waldemar Dubaniowski powiedział "Rz", że środa także nie wchodzi w grę. - Na początku tygodnia ustalimy termin -zapowiedział.
Sztabowcy PO i LiD są pewni jednego: pojedynek ich liderów nie może wyglądać tak samo jak spotkanie Kaczyńskiego z Kwaśniewskim. -Chcemy, by debata była na stojąco, żeby były widoczne zegary i żeby było więcej interakcji między kandydatami -uważa Sławomir Nowak z PO. Także Dubaniowski jest przekonany, że trzeba zmienić formułę spotkania. -Już przed debatą z Kaczyńskim sugerowaliśmy, by debata była dynamiczna i odbywała się na stojąco. Ale ponieważ nie było akceptacji drugiej strony, to nie nalegaliśmy -mówi.
Na wynik spotkania Tuska z Kwaśniewskim musi czekać PiS. - Ponieważ premier przegrał debatę z Kwaśniewskim, to może teraz poczekać na debatę w przedpokoju - oświadczył w TVN 24 Nowak. Na tę złośliwość PiS odpowiedziało złośliwością: - Może się okazać, że lider Platformy zostanie znokautowany przez byłego prezydenta i nie będzie już z kim rozmawiać - ironizował Tomasz Dudziński, poseł PiS. Potwierdził zarazem, że premier z niczego się nie wycofuje i jest gotów debatować z Tuskiem.
Te dwie debaty to bez wątpienia najważniejszy moment przedwyborczej kampanii. - Nie da się ukryć, że Donald Tusk jest w bardzo trudnej sytuacji, bo dał się zepchnąć do drugiej linii. Od tych debat zależy właśnie, czy wróci na tę pierwszą linię - uważa konsultant polityczny Eryk Mistewicz. I radzi liderowi Platformy, by przygotował się do tych pojedynków nie tyle od strony merytorycznej, ile od psychologicznej, bo wyborcy powinni w nim zobaczyć charyzmatycznego przywódcę.