Były poseł PO zrobił jednak wyjątek w sprawie polityki zagranicznej. – Niepokojący sygnał dotarł do mnie z posiedzenia sejmowej komisji. Szef MSZ złożył deklarację, z której wynikało, że na razie wejście Ukrainy do UE jest nierealne. Miejmy nadzieję, że to tylko wpadka – stwierdził Rokita.

Nelly Rokita słuchała wystąpienia męża w pierwszym rzędzie. Działa ona właśnie w Sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej, na posiedzeniu której w środę Radosław Sikorski informował o planach resortu. Żona byłego posła twierdzi, że to nie ona relacjonowała mu słowa ministra. – Nie rozmawiałam o tym z mężem – mówi „Rz”. I dodaje, że nie pamięta, co Sikorski mówił o Ukrainie. – Zwróciłam się o stenogram, by przypomnieć sobie szczegóły – twierdzi. Czy słowa męża odebrała jako krytykę Sikorskiego? – Tak to zrozumiałam – przyznaje Nelly Rokita.

Inni członkowie komisji są zdziwieni komentarzem Jana Rokity. – Nie zauważyłem żadnego niepokojącego sygnału. Sikorski powiedział, że podtrzymuje stanowisko Polski o rozszerzeniu UE na Wschód, ale w tym procesie Ukraina musi sama sobie pomóc – mówi szef komisji Andrzej Grzyb z PSL.

– Minister mówił skrótowo, było mało czasu, ale nic złego z jego słów nie wynikało. To nadinterpretacja – ocenia Andrzej Gałażewski z PO.

Zdaniem Karola Karskiego z PiS to dobrze, że Rokita publicznie zadał takie pytanie. – Po niefortunnych stwierdzeniach o OECD trzeba dmuchać na zimne.