Do tej pory Andrzej K. ps. Gruby był postrzegany przez śledczych jako oszust żerujący na zrozpaczonej rodzinie, którą naciągnął na 800 tys. zł. Teraz jednak prokuratorzy i policjanci badający błędy w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika podejrzewają, że rola K. była bardziej znacząca.
– Pewne fakty wskazują na to, że mógł on być łącznikiem pomiędzy wieloma osobami: zarówno zamieszanymi w porwanie, jak i tymi, które z tej tragedii czerpały korzyści – mówi „Rz” jeden z prokuratorów.
Dlatego śledczy chcą przesłuchać Andrzeja K. To konieczne również ze względu na wyjaśnienie, czy i z kim podzielił się 800 tys. zł wyłudzonymi od rodziny Olewników, którym obiecał pomoc w odnalezieniu Krzysztofa. Jak napisała wczoraj „Rz”, śledczy mają dowody, że część tej kwoty mogła trafić do Krzysztofa Rutkowskiego. Między innymi w związku z tym detektywi chcą niebawem postawić zarzuty byłemu posłowi.
Andrzej K. od roku jest nieuchwytny. Nie ma go w Wejherowie, gdzie mieszka, ani w więzieniu, gdzie powinien odbywać karę za wyłudzenie pieniędzy.
Kim jest 42-letni dziś „Gruby”? Z zawodu spawacz, bez pracy, za to z kontaktami w półświatku Wybrzeża i wśród warszawskich gangsterów. W życiu rodziny Olewników pojawił się w listopadzie 2001 r., miesiąc po porwaniu Krzysztofa. Ściągnął go pracownik z firmy Rutkowskiego.