– Przykre, że po jego śmierci zrobiono tę sprawę. Nie wierzę, żeby taka była jego wola – mówił anonimowo „Gazecie Wyborczej” doktor, który miał leczyć ojca byłego ministra sprawiedliwości. Media nieraz sugerowały, że Ziobro wykorzystywał śmierć własnego ojca do celów politycznych, nawet wbrew woli zmarłego. Padły też stwierdzenia, że aresztowanie podejrzanego o korupcję kardiochirurga Mirosława G. było osobistą zemstą ministra na środowisku lekarskim za śmierć ojca. Sugestie mediów sprawiły, że sprawą śmierci i domniemanych nielegalnych działań Ziobry zajmie się tzw. komisja ds. nacisków.
Minister jak każdy obywatel miał prawo dociekać przyczyn zgonu bliskiej mu osoby. Zwłaszcza że okoliczności śmierci mogły budzić podejrzenia o błąd w sztuce lekarskiej. Do śmierci Jerzego Ziobry doszło pod okiem lekarzy po dłuższej obserwacji. Sam się na nią zgłosił zaniepokojony bólem w klatce piersiowej, który poczuł w trakcie górskiej wycieczki.
Ziobro, przynajmniej formalnie, w sprawę nie był zaangażowany, dopóki sprawował urząd. Ale już samo zawiadomienie prokuratury przez jego brata uznano za formę nacisku.
Kilka dni temu w mediach pojawiły się doniesienia, że Zbigniew Ziobro, skarżąc się na umorzenie sprawy śmierci swojego ojca, przedstawił ekspertyzy zagranicznych specjalistów. Sławy kardiologii na podstawie dokumentacji medycznej stwierdzały, że lekarze leczący Jerzego Ziobrę dopuścili się kardynalnych błędów.
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. „Prywatne opinie lekarzy, na które powołują się Zbigniew Ziobro i jego rodzina w zażaleniu na umorzenie śledztwa w sprawie śmierci ojca posła PiS, nie są materiałem dowodowym” – doniosły media, powołując się na prokuraturę, przy czym nikt nie wypowiadał się pod nazwiskiem.