Sprzęt anestezjologiczny jest już montowany, choć prawidłowość przetargu wciąż bada Urząd Zamówień Publicznych. Po roku od jego ogłoszenia na placu boju pozostali najsilniejsi na świecie w tej branży: niemiecki Draeger i amerykański GE, którego sprzęt w Polsce sprzedaje Promed. Od kwietnia 2007 do sierpnia br. w sprawie zakupu sprzętu anestezjologicznego zdążono unieważnić 6-krotnie przetarg. Trzykrotnie sprawa lądowała w arbitrażu a wrocławski sąd rozpatruje skargi w tej sprawie.
- Komisja uparła się, że kupi dla Akademickiego Szpitala Klinicznego, jednej z najbardziej zadłużonych placówek w Polsce, aparaturę od Promedu, mimo że nasza oferta jest dwa razy tańsza niż ich, a sprzęt porównywalny — tak prezes Draegera Jacek Rodak tłumaczy permanentne oprotestowywanie decyzji komisji przetargowej. — Operacje prowadzono tam na wypożyczanym z innych klinik sprzęcie anestezjologicznym, bądź rezerwując dla nich miejsca na oddziałach intensywnej terapii w innych szpitalach. To groźna dla życia partyzantka — mówi Rodak. Jego konkurenci odparowują: — To niemoralne by składać ofertę, która nie spełnia wymaganych parametrów a potem blokować normalne działanie szpitala ponad rok. To z tego powodu cierpią pacjenci — mówi Alina Pietrzykowska, prezes firmy Promed, od której wrocławska AM ostatecznie kupiła aparaty do znieczulania i respiratory za ok. 11 mln zł.
Władze wrocławskiej AM w kwietniowej rozmowie z „Rz” nie kryły, że wolą sprzęt GE sprzedawany przez Promed, a nie Draegera. — Jeden jest jak mercedes, drugi jak wartburg. Chcemy, by kupowany do naszego szpitala sprzęt był jak najlepszy — mówili. Procedurę przetargową nazwali hipokryzją.
Akademia Medyczna mogła jednak kupić sprzęt nie przeprowadzając przetargu, zdecydować się na zakup z wolnej ręki. Dlaczego tak nie zrobiła? Zdaniem Draegera dlatego, że wtedy oparto by się na cenach rynkowych. A te są niższe, niż oferowane wrocławskiej Akademii Medycznej. — Akademia kupuje sprzęt o 45 procent drożej niż w Szwecji, o połowę drożej niż we Francji. Dziwne? Tam sprzęt GE jest oferowany szpitalom bez pośredników — uważa Rodak.
Alina Pietrzykowska z Promedu odpowiada, że nie wierzy w uczciwość tych wyliczeń.